Kolumb dopłynął jednak do Indii
Jakiś rok temu opisywałem na tym blogu jedną z antycznych relacji podróży do Ameryki. Mieliśmy możliwość zapoznać się z jej urywkami dzięki temu, że biskup Focjusz zamieścił ją w swoim katalogu przeczytanych ksiąg. Focjusz jednak nie był ani encyklopedystą, ani politykiem, ani geografem czy kupcem - był po prostu greckim językoznawcą, i wobec tego bardziej niż sama relacja interesował go użyty w teście język. Ale wyłącznie dzięki temu, że zamieścił on obszerne streszczenie tej pozycji pod tytułem Cudowne podróże poza Tule w swojej Bibliotece możemy dziś cokolwiek powiedzieć o odkryciu Ameryki dla antycznego świata.
No dobrze. My znamy wyłącznie streszczenie tej relacji zamieszczone na kartach dzieła Focjusza. Ale sam Focjusz poznał tę relację z księgi spisanej przez Antoniusza Diogenesa - archiwisty rzymskiego, a adresowanej do swojej siostry, która była ciekawa wszelkich relacji z dalekiego świata. Być może właśnie dlatego cała ta opowieść ma nacisk na bardziej na wątek miłosny, niż na opisy odkryć geograficznych, sprawozdań kupieckich czy obyczajów ludów. Ale Diogenes nie wymyślił nic specjalnego. W sobie tylko znany sposób streścił sprawozdanie generała Balagera, służącego w wojsku Aleksandra Wielkiego, ze znalezienia w tyryjskim archiwum dokumentu opisującego działalność tyryjskiej faktorii kupieckiej na Islandii. Belager zaś był wojskowym i interesowały go różne sprawy związane z wyposażeniem armii, w tym możliwe jej uzbrojenie w żelazne miecze - np z żelaza rodzimego wydobywanego na wyspie Disko w okolicach Grenlandii. Dlatego wysłał niejakiego Pytiasza z Messali w celu sprawdzenia prawdziwości danych zawartych w odnalezionym dokumencie. Niestety droga północna w tym okresie okazała się zamknięta dla ówczesnych okrętów i Pytiasz za Islandią zmuszony był zrezygnować z dalszej wyprawy. No dobrze, ale to także wyłącznie streszczenie dokumentu, dodatkowo dokonanego przez zawodowego żołnierza, dokumentu spisanego po fenicku i zdeponowanego w tyryjskim archiwum, po przejęciu w jakiś sposób (najprawdopodobniej skopiowaniu i przetłumaczeniu z oryginału znajdującego się w arkadyjskiej ambasadzie w Tyrze) relacji złożonej na ręce Cymbasa przez arkadyjskiego kupca Dyniasza. Tak więc sam oryginalny dokument był wielkokrotnie streszczany, tłumaczony i przepisywany, co jednak nie zmienia faktu, że Dyniasz opisuje nam działanie tyryjskiej faktorii handlowej na Islandii oraz jedną z wypraw handlowych, która z tej właśnie faktorii wypłynęła do Ameryki.
No dobrze. Oryginalny dokument Dyniasza powstał gdzieś około 400 roku pne. Wprawdzie wiemy, że Europejczycy czy Semici z Mezopotamii docierali do Ameryki już znacznie wcześniej, ale umówmy się, że dziś będziemy się trzymać jedynie potwierdzonych faktów.
Do takich potwierdzonych faktów należy także książka napisana przez Lukiana, szefa wywiadu cesarza Marka Aureliusza, zatytułowanej Prawdziwa historia. Z tego dokumentu dowiadujemy się akurat o przebiegu jednej z wielu wojen, które miały miejsce w Ameryce, ale najciekawsze jest to, że w zasadzie była to wiedza powszechnie dostępna dla zainteresowanych elit Imperium Romanum II wieku ne.
A teraz przeskoczymy trochę, zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Sięgnięmy za to do sag islandzkich z IX wieku ne - i wcale nie będzie teraz chodzić o Lejfa Eriksona i jego Winlandię. Będzie chodzić o innego islandzkiego żeglarza, Ariego Marssona, i jego podróży opisanej w sadze Landndmabok. Już samo imię bohatera Księgi Zasiedlenia powinno nas zastanowić - Ari syn Marsa. Ale jeszcze ciekawsza jest relacja z jego podróży z około 970 roku, gdy zagnany niesprzyjającymi wiatrami zbyt daleko na zachód trafił na ląd zwany Iraland hid mikla. Ari jednak nie mógł powrócić na Isladnię, ale wrócił jeden z jego towarzyszy zwany Limerick-Farel, który twierdził, że ląd ten znajduje się niedaleko Winlandii, 6 dni żeglugi od Islandii i zamieszkany jest przez chrześcijan z Irlandii. Dodał także, że tam właśnie Ari przyjął chrzest. Więcej danych o tym kraju podaje kolejna islandzka saga O Eryku Rudym, gdzie dowiadujemy się, że jego mieszkańcy to ludzie w biel przyodziani, krzykliwi, noszący długie tyczki i czoła pod grzywkami skrywający. I w tym momencie już średnio mi to pasuje do pojawiających się dziś tłumaczeń, że Ari i jego towarzysze trafili na procesję Bożego Ciała. Bowiem ludzie ostentacyjnie ubrani w biel kojarzą mi się od jakiegoś czasu z pewnym hinduskim agentem czynnym w Imperium Romanum, a znanym jako Apoloniusz z Tiany.
I teraz dochodzimy do sedna. Skoro ostatnia fala osadnictwa amerykańskiego (tzw Rdzenni Amerykanie) ma prawie identyczne genomy z chińskim ludem Han, oraz tradycje szamańskie wywodzące się wprost z Syberii, a po opisywanych przez Fenicjan rozwiniętych cywilizacjach w XV wieku nie pozostał juz żaden ślad, to mieliśmy tam do czynienia z jakąś celową epidemią lub serią wojen na wyniszczenie, który otwarły ten kontynent na europejską kolonizację. Gdyby bowiem sytuacja była tam identyczna jak w X wieku czy wcześniej, to do żadnej kolonizacji Ameryki by nie doszło - tak samo jak przed XIX wiekiem nie doszło do kolonizacji znacznie przecież bliższej dla Europejczyków Afryki.
A skoro wszystkie dane historyczne (a i pewnie współczesne) wskazywały na to, że na zachodnich wybrzeżach Ameryki znajdują się kolonie hinduskie, to Kolumb właściwie płynął dokładnie do Indii. Tylko w międzyczasie wydarzyło się coś, co spowodowało, że zamiast kolonii i państw założonych przez Hindusów, w Ameryce Północnej natrafiono wyłącznie na potomków chińsko-syberyskiej kolonizacji. I to znacznie cofniętych w rozwoju społecznym.
Pytanie co mogło spowodować taką sytuację? Może odpowiedź na to pytanie znajduje się w książkach omawianych dziś przez Gabriela, a opisujących podboje mongolskie. Choć oczywiście żadnych oficjanych danych na ten temat nie posiadamy, a podoboje mongolskie podobno dotarły wyłącznie do Japonii, gdzie flotę inwazyjną zatopiło tsunami.
tagi: indie chiny ameryka wojny odkrycia geograficzne
![]() |
Pioter |
25 marca 2025 20:54 |
Komentarze:
![]() |
zkr @Pioter |
25 marca 2025 21:31 |
> w Ameryce Północnej natrafiono wyłącznie na potomków chińsko-syberyskiej kolonizacji. I to znacznie cofniętych w rozwoju społecznym.
A moze byli to potomkowie tych co przeszli przez Beringie?
Ale temat esploracji Ameryki przez ludy azjatycie jest arcyciekawy.
"+" za notke!
![]() |
orjan @Pioter |
26 marca 2025 01:34 |
Mamy dowody odkrycia i osadnictwa na Islandii oraz w Winlandii (tj. Nowa Funlandia). Niby dowody te dotyczą głównie Wikingów, ale co było dla nich wykonalne mogło być wykonalne także przed naszą erą. Długie łodzie miały kolosalnie wielką przewagę na rzekach i w przenoskach między rzekami. Natomiast przewaga w dzielności morskiej nie była aż tak wielka skoro ponad 1000 lat wcześniej Hanno dawał sobie radę w penetracji wybrzeży Afryki. Zresztą Morze Śródziemne też stawia żeglarskie wyzwania.
No więc, obojętnie kto, ale skoro Islandia, a nawet wybrzeża Grenlandii bardzo wcześnie były włączone w towarowy obieg gospodarczy, to ci tam pływali, którzy akurat ten obieg obsługiwali. Jeśli więc w pewnym okresie obsługiwali Indusi, to mogli dopływać i oni. To jest poszlaka, ale także kierunek dla analiz historycznych.
Tu jednak pojawia się pytanie, dlaczego przynajmniej ta wikińska eksploracja zatrzymała się w Nowej Funlandii, być może opływając ją a więc sięgając zatoki i rzeki św. Wawrzyńca. Ale na tym koniec. Możliwą i całkiem przekonującą odpowiedź daje miejscowy układ prądów morskich. Otóż kto dopłynął do Islandii, to wystarczy nieco wychylić się za nią, a żeglarza poniesie silny prąd południowy wzdłuż wschodnich brzegów Grenlandii. Potem ten prąd zakręca na północ wokół już zachodnich brzegów Grenlandii. Tam znowu zakręca na południe aż przy Nowej Funlandii / Winlandii skręca na północny wschód dołączając do tego Golfsztromu, który powrotnie doprowadza do Islandii, a nawet do Norwegii. Kto jednak zechciałby płynąć od Nowej Funlandii dalej na południe, to wpadnie właśnie w ten kierunkowo przeciwny Golfsztrom. Co więcej ten ukłąd prądów jest wystarczająco kierunkowo zgodny z układem wiatrów.
Natomiast drugorzędna odnoga prądu wpada do cieśniny między Nową Funlandią a Labradorem w kierunku rzeki św. Wawrzyńca. To tyle z warunków żeglugi dla wikingów i ich poprzedników na kierunku do Islandii z marginesem do Nowej Funlandii a nie dalej.
Z analogicznego kółka korzystał Kolumb i jego poprzednicy startujący z Morza Śródziemnego. Najlepiej było odbić na południe wzdłuż brzegów Afryki, np. do wysp Zielonego Przylądka (Hannon pewnie tam bywał) i dać się nieść stamtąd do Karaibów.
Z powyższego wynika, że nawet dwa tysiące lat przed Kolumbem były motywy gospodarcze, a ocean oferował możliwości na miarę posiadanych statków.
![]() |
Pioter @zkr 25 marca 2025 21:31 |
26 marca 2025 04:47 |
Genomy Innuitów zamieszkujących Amerykę od Grenlandii po Alaskę są prawie tożsame z genomami współczesnych Chińczyków (czyli ludu Han). Teoretycznie kolonizacja przez Cieśninę Beringa była możliwa, ale miała ona mieć miejsce zbyt daleko w czasie (ponad 20 tysięcy lat temu), aby takie podobieństwa zachowały się w genetyce.
![]() |
Pioter @orjan 26 marca 2025 01:34 |
26 marca 2025 05:02 |
Nie tylko ślady osadnictwa Wikingów na Nowej Fundlandii. Także ślady wytopu żelaznych narzędzi. Ale znacznie ciekawsze są ślady wydobycia miedzi natrafiane w Ameryce Północnej (Wisconsin) i datowane na około 8600 pne.
A wiedza o Ameryce w Europie wcale tajną nie była. Np Midas pozyskał ją od schwytanego z orszaku Dionizosa Sylena. Pytanie tylko jakie interesy z Ameryką planował robić Midas - sprowadzać żelazo i obsługiwać cały Północny Szlak?
Mnie jednak teraz interesuje jak to się stało, że po owej amerykańskiej rozwiniętej cywilizacji nie pozostał żaden namacalny ślad, skoro nasze opisy tamtejszego dobrobytu sięgają aż do X wieku. Czyżby za to była odpowiedzialna mongolska inwazja?
![]() |
emirobro @Pioter 26 marca 2025 05:02 |
26 marca 2025 05:44 |
@Pioter oraz @Orjon
"Nie tylko ślady osadnictwa Wikingów na Nowej Fundlandii."
Z 1362 roku podobno pochodzi kamien z Kensington w stanie Minnesota w Stanach Zjednoczonych. (Rok 1362 to rowniez data bitwy Olgierda pod Sinymi Wodami kolo Targowicy na Ukrainie)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kamie%C5%84_z_Kensington
Moze zmagania trzech zywiolow: Hinduskiego, Mongolsko-Chinskiego i "Wikingowskiego" maja sie powtarzac w roznych czasowych splataniach ("quantum entanglements").
![]() |
gabriel-maciejewski @Pioter 26 marca 2025 05:02 |
26 marca 2025 05:47 |
Moim zdaniem przesadziłeś. Armia lądowa i jej kultura, a co za tym idzie skuteczność nie przetrwałyby przeprawy przez Pacyfik. No i pamiętaj, że inwazja mongolska na Indie się nie powiodła. Co do Beringa, to dawno temu czytałem, że Apacze byli jednym z ostatnich ludów, który przekroczył cieśninę. I stało się to gdzieś w okolicach roku 400 n.e. Może coś pokręciłem, w każdym razie stosunkowo niedawno. Jeśli zaś idzie o ślady kultury, można ich po prostu nie zauważyć, jeśli oczywiście jakieś były, albo zafałszować interpretacje, albo po prostu schować.
![]() |
Pioter @gabriel-maciejewski 26 marca 2025 05:47 |
26 marca 2025 06:01 |
Moim zdaniem niekonieczna wcale jest wyprawa przez Pacyfik - wystarczy płynąć wzdłuż Aleutów (choć tam prądy morskie idą akurat w przeciwnym kierunku - od Ameryki w do Azji). Techniczne możliwości takiego przerzutu wojsk były, skoro planowano podbić Japonię. Pytanie brzmi czy rzeczywiście miało coś takiego miejsce, bo te wielkie pustkowia osadnicze w Ameryce Północnej stoją w sprzeczności i z opisami historycznymi choćby z X wieku (i wcześniejszymi), a także z tym, co Europejczycy zastali w Ameryce Środkowej i Południowej w XV w.
I ostatnio pokazuje się coraz więcej danych, które mówią, że ostatnim ludem który dotarł do Ameryki byli właśnie Innuici - szczególnie, że to, co brane było jako ich przedwieczne osadnictwo jeszcze kilkanaście lat temu, okazuje się pozostałościami po obozach koncetracyjnych na Disko.
![]() |
Pioter @emirobro 26 marca 2025 05:44 |
26 marca 2025 06:37 |
Ciekawy przykład ;)
![]() |
gabriel-maciejewski @Pioter 26 marca 2025 06:01 |
26 marca 2025 06:40 |
Co innego przedostać się do Japonii, a co innego na Alaskę. Poza tym poczytaj o rozpoznaniu jakie stosowali Mongołowie. No i pamiętaj o weneckiej inspiracji całej najazdu na Europę. Nie podbija się pustkowi bez doktryny, która zakłada, że zamienią się one w żyzny kraj. Dlatego właśnie to Europa podbiła i skolonizowała Amerykę, bo miała odpowiednią doktrynę. Było nią chrześcijaństwo, które zamieniono na judeo-masoński biznes w czasie kolonizacji. Jeśli zaś cywilizacja Indyjska rzeczywiście była w Ameryce, to z pewnością nie na terenach równoległych do Aleutów.
![]() |
Pioter @gabriel-maciejewski 26 marca 2025 06:40 |
26 marca 2025 06:51 |
Europejczycy spotykali się z nią dalej na południe. Gdzieś tak w okolicy Delaware, Wirginii czy Karoliny. Zresztą to były nawet tereny irlandzkiej chrystianizacji w czasach św Brendana. Jednak wszystko to znika pomiędzy XI a XV wiekiem. I to jest bardzo zastanawiające.
![]() |
gabriel-maciejewski @Pioter 26 marca 2025 06:51 |
26 marca 2025 07:00 |
A co z wyprawą z królestwa Mali?
![]() |
Pioter @gabriel-maciejewski 26 marca 2025 07:00 |
26 marca 2025 07:19 |
Teoretycznie możliwa. Ale ci przybysze z Mali byli w Ameryce znani pod nazwą Olmeków, a Ci usadowili się na Jukatanie, Tabasco i Veracruz, gdzie jeszcze byli obecni w XVI w (lub ich potomkowie, skoro Majowie tamtejszych mieszkańców nazywali Olmeca). Wprawdzie prądy morskie wiodą z Senegalu aż na Florydę, ale kilka okrętów dla wyludnienia kontynentu to chyba za mało. Chyba, że jednocześnie przyniesiono tam broń biologiczną (jak później Europejczycy koce zarażone ospą), tylko, że jakoś ta broń biologiczna na mieszkańców Meksyku nie działała.
Zresztą gdyby zniszczenia miasta Ameryki Północnej dokonali Malijczycy to znaleźlibyśmy jakieś ślady islamu - a tych brak. Europejczycy zetknęli się tam z ludami koczowniczymi wyznającymi szamanizm.
![]() |
gabriel-maciejewski @Pioter 26 marca 2025 07:19 |
26 marca 2025 07:24 |
Tych okrętów było ponoć ponad 2 tysiące. Poza tym nie wiemy, jak mocno islam był zakorzeniony w zachodniej Afryce. Wiesz, jak jest z islamem, to jest sposób organizacji pracy i kolportażu instrukcji do tej organizacji potrzebnych. Raz rządzą producenci stali, raz koczownicy i każdy ma swoją doktrynę. A szamanizm i animizm spokojnie koegzystują nie niepokojone przez nikogo
![]() |
OjciecDyrektor @Pioter |
26 marca 2025 07:30 |
Hindusi mogli skolonizować Ameryką, gdyż ich rkspansja szła wzdłyz wybrzeży Afryki Wschodniej do Namibii (sam mówiłeś, że stamtąd Drseidowie sprowadzali rodzine żelazo, tak jak Ariowie z Disko). Opłynięcie Afryki id południa powoduje, że z automatu dostslaje się bonus do żagli, bo wieją w korzystnym kierunku, czyli do Ameryki, pasaty.
Ponadto @zke lub @pike wspominali o odkryciaęch archeologicznych w Ameryce Płn, które eskazywały na rozpowszechnioną tam kulturę wielkich miast. Ta sama kultura była obecna na terenie dzisiejszej Rusi, czyli Gardariki, podbitrj przez Gotów z owej Ameryki Płn. I teraz ciekawe, że słowo "RUŚ" ma pochodzenie hinduskie i w samskrycie oznacza "czerwony". A Indianie mieli kolor skóry nazywany przez nas "czerwony".
Teraz jeśli chodzi o eksterminację tej kultury, to Ciryllus ma rację, wskazując iz oni mogli być takimi egzekutorami. Prxybyli z północnej kanadyjskiej tajgo-prerii na południe jako element całkowicie obcy. Myślę, że mogli być ostatnim przedstawicielem "aniołów zagłady" dawnej kultury. Zresztą na "rodzine" czynniki dewastująco-eksterminacyjne wskazuje też przypadek Irokezów, którzy wyniszczyli całkowicie Huronów. Tak więc ja też bym.do tego nie mieszał Mongołów. Natomiast okolicxność, że mogła ta eksterminacja być zsynchronizowana w czasie z najazdami mongolskimi w Eurazji, skłania do wniosku, iż za nią stała albo organizacja Żmijowego Plemienia (która przy pomocy Wenecji zoorganizowała Mongołów) albo Olimpijczycy (którzy chcieli wziąć odwet za zniszczenie ich aktywów w Eurazji - Chin, Chorezmu, Węgrów, Rusi).
Zauważ, że kariera Azteków też zaczyna się tak w okresie Czyngis-Chana. Aztekowie słynęli z tzw. Kwietnych Wojen no i w ogóle z okrucieństwa. A myślę, że nie byli pierwszymi, którzy eksterminowali podbite ludy.
Tak więc stawiam na rodzime czynniki. Może jakieś ślady tych eksterminacji znajdzie się w dokumentach opisujących legendy i mity azteckie.
Majowie też spadli do niższej ligii tak po Xw.
![]() |
Pioter @gabriel-maciejewski 26 marca 2025 07:24 |
26 marca 2025 07:40 |
Z tego co teraz czytam to wyprawy Abu Bakry II były aż dwie - z pierwszej liczącej dwieście okrętów do Mali powrócił tylko jeden. Druga była więc wyprawą karną pod dowódctwem samego Abu Bakry, ale nikt nie powrócił, aby zdać relację z jej przebiegu - przynajmniej tak twierdził Mansa Musa podczas spotkania z egipskimi uczonymi w Kairze. Trudno więc stwierdzić czy dotarły one gdzieś dalej niż Veracruz, gdzie osadnictwo afrykańskie jest dość dobrze potwierdzone.
![]() |
Pioter @OjciecDyrektor 26 marca 2025 07:30 |
26 marca 2025 07:47 |
Nawet nie tyle chodzi mi o to, że zrobili to Mongołowie, co raczej, że zastosowano dokładne te same schematy, które obecne były w mongolskiej armii.
A Aztekowie aż tak daleko na północ nie dotarli. W Nowym Meksyku została całkowicie nienaruszona miejska cywilizacja Indian Pueblo.
Po prostu temat jest ciekawy i całkowicie przemilczany.
![]() |
Zdzislaw @Pioter 26 marca 2025 04:47 |
26 marca 2025 07:56 |
Dodałbym do tego, że lud Han niekoniecznie miał wtedy (20000 lat temu) możliwość i potrzebę wędrówki przez pomost w obecnej cieśninie Beringa
![]() |
gabriel-maciejewski @Pioter 26 marca 2025 07:40 |
26 marca 2025 08:01 |
Może ktoś wrócił, ale Mansa Musa nakłamał, bo ich wykończył, żeby nie stracić władzy
![]() |
Gotoxy76 @Pioter |
26 marca 2025 08:06 |
Dobry trop. Koczowniczy tryb życia, namioty zamiast domów, umiejętność jazdy konnej, może łuki refleksyjne..
![]() |
Pioter @Zdzislaw 26 marca 2025 07:56 |
26 marca 2025 08:26 |
Nie miał. Natomiast miał już potrzebę uciekać jak najdalej przed wojskami Czingisa w XII w
![]() |
Pioter @gabriel-maciejewski 26 marca 2025 08:01 |
26 marca 2025 08:27 |
Mamy tyko jego relację, spisaną przez uczonych z Kairu, których tak szczodrze obdarzył złotem, że zabrakło mu go w drodze powrotnej.
Nawet gdyby znali prawdę, to wątpię, by odważyli się ją przelać na papier.
![]() |
Pioter @Gotoxy76 26 marca 2025 08:06 |
26 marca 2025 08:27 |
No właśnie to jest zastanawiające.
![]() |
OjciecDyrektor @Gotoxy76 26 marca 2025 08:06 |
26 marca 2025 08:30 |
A ponoć Indianie nie znali koni - ci w Meksyku. A ci z północy ponoć nauczyli się oswajając zdziczałe konie. Faktycxnie - bardzo dużo podobieństw z uzbrojenia i taktyki walki. Bardzo możliwe, że ktoś nas karmił bajeczkami o tym.oswojeniu dzikich mustangów. Zresztą nazwa "mustang" jest charakterystyczna dla koczowników w Turkiestanie. I coś mi świta w głowie, że stamtąd pochodzili oficerowie szkolący jeźdźców indiańskich na preriach kanadyjskich.
![]() |
orjan @emirobro 26 marca 2025 05:44 |
26 marca 2025 08:38 |
także @Pioter nie pomijając Gospodarza.
Wisconsin i podobnie Minnesota leżą nad Wielkimi Jeziorami, czyli w sumie nad potencjalną "statkostradą" od Nowej Funlandii przez zatokę i rzekę Św. Wawrzyńca na te jeziora. Tam niby różnica poziomów sięga łącznie jakieś 180 m w górę, ale już w czasach Argonautów żeglarze dawali radę a wodą zawsze lepiej, niż lądem. Wygodniej i bezpieczniej.
Problem znikomej ilości śladów tamtej eksploracji polega na apetycie dzisiejszych badaczy domagających się zaspokojenia faktami materialnymi. Otóż z faktu wykonalnej, transoceanicznej łączności gospodarczej nie wynika jeszcze trwałe i rozwojowe osadnictwo. Osadnictwo musi być masowe, albo nie przetrwa. Kiedyś, bardzo dawno, czytałem jakieś opracowanie, w którym moją uwagę zwróciła teza, iż nie ma szansy przetrwania osadnictwa liczącego w jednym miejscu poniżej 5 tysięcy osadników i jest to liczba krytyczna. Nieważne, czy przybędą razem, czy małymi grupkami, ale szansa utrzymania się osadnictwa rozpoczyna się od tej liczby z zastrzeżeniem, że jest tam normalna proporcja mężczyzn, kobiet, starcych, młodych i tak dalej. Po prostu, musi to byc populacja o takiej liczebności, aby była w stanie wygenerować między sobą społeczny podział zadań i obsłużyć się sama. Inaczej zaginie lub rozpłynie się w miejscowej populacji (o ile jest), albo osadnicy wrócą skąd przybyli.
Jeśli przyjmujemy, iż co do faktu wystarczająco jest pewna amerykańska obecność przybyszów z Europy i polegała ona na próbach eksploracji tamtejszych terenów, to w związanych sagach, mitach, czy jakichkolwiek przekazach wyraźnie nie widać potrzebnej masowości osiedleńczej. To są prędzej opisy przygód.
Ze starożytną eksploracją gospodarczą było inaczej, bo nie wymagała osadników, ale niewolników. Jeśli z - dajmy na to - kopalni wychodziły transporty do Europy, to w powrotną stronę mogły dochodzić uzupełnienia niewolników. Dokładnie jak w sowieckich gułagach. To mogło jakoś funkcjonować przez pewien czas, a potem trawą zarosnąć.
Kwestia militarnej inwazji jest chyba ślepą ulicą. Po prostu oddział wojska wtedy i teraz zależny jest od stałej logistyki. To jest inne przedsięwzięcie i chyba nie są znane przypadki niewymuszonej inwazji w nieznane tereny (może poza Anabasis). Najpierw musi być rozpoznanie i ustawienie logistyki. Jeśli nawet wojsko opanowało jakieś interesujące miejsce i pozostawałoby tam ze stałym (wymuszonym, czy niewymuszonym) zamiarem osadniczym, to znowu wracamy do owej liczby krytycznej 5 tysięcy z tym, że pozostaje pytanie o dostateczną ilość markietanek w tej liczbie.
![]() |
orjan @Pioter 26 marca 2025 06:51 |
26 marca 2025 08:43 |
Znika między XI a XV wiekiem? A jak wyglądała wtedy dynamika ludnościowa populacji europejskiej? Może jakieś epidemie, może jakiś preferencyjny kierunek do Ziemi Świętej?
![]() |
Pioter @orjan 26 marca 2025 08:38 |
26 marca 2025 09:11 |
Z tym, że zarówno Dyniasz, jak i sagi islandzkie mówią o miastach na wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej. A na coś takiego nie natrafili tam później ani Hiszpanie, ani Anglicy, Francuzi czy Holendrzy.
![]() |
ArGut @OjciecDyrektor 26 marca 2025 08:30 |
26 marca 2025 09:13 |
> I coś mi świta w głowie, że stamtąd pochodzili oficerowie szkolący jeźdźców indiańskich
> na preriach kanadyjskich.
Czyli, żeby to zebrać w przypominający współczesność schemat takie obozy treningowe jak w latach 70 i 80 wieku XXX, miała Irlandzka Armia Republikańska w miłych oazowych zakątkach Afryki?
![]() |
ArGut @OjciecDyrektor 26 marca 2025 08:30 |
26 marca 2025 09:13 |
XX oczywiście ... Choć może i schemat zadziała w XXX wieku.
![]() |
Pioter @orjan 26 marca 2025 08:43 |
26 marca 2025 09:13 |
Może. Ale nie tyle chodzi mi o zerwanie kontaktów pomiędzy Europą a Nowym Światem (bo to się może zdarzyć i zdarzało się w przeszłosci wielokrotnie), a o zniknięciu w tym właśnie okresie wcześniej opisywanych ludów i miast Ameryki Północnej.
![]() |
orjan @Pioter 26 marca 2025 09:13 |
26 marca 2025 09:38 |
Narzuca się więc, że opowieści o tych miastach były wyolbrzymione choć niekoniecznie nieprawdziwe. Zależy co kto i kiedy uważał za miasto. O Rzymie mówi się miasto od wytyczenia murów pod parę szałasów. Poza tym dawne pojęcie miasta dotyczyło zakresu prawa, a nie substancji ludnościowej, czy materialnej.
![]() |
Zdzislaw @orjan 26 marca 2025 08:38 |
26 marca 2025 09:57 |
Jedna uwaga do tego wywodu - markietanki zwykle zastępowano "brankami", które zresztą niekoniecznie były przeciwne takiemu swemu nowemu "statusowi" wobec faktu wdowieństwa i/lub sieroctwa. Nowi "opiekunowie" (po wymordowaniu poprzednich opiekunów) okazywali się finalnie całkiem "normalnymi" mężami i ojcami. To była zdaje się stała praktyka w owych czasach
![]() |
Pioter @orjan 26 marca 2025 09:38 |
26 marca 2025 10:00 |
Chyba najlepiej te miasta opisał Lukian: Całe to miasto jest ze złota, a obwodzi je naokół mur szmaragdowy. Do miasta prowadzi siedem bram, każda z jednej kłody cynamonu. Podwaliny miasta i cała ziemia w obrębie murów wyłożona jest kością słoniową. Wszystkie świątynie bogów zbudowane są z berylu, a ołtarze w tychże, na których składają całopalenia, wzniesione są z olbrzymich, jednolitych głazów ametystu. Dookoła miasta płynie rzeka cudownie pachnących olejków, szeroka na sto królewskich łokci, a głęboka na pięć, tak iż po niej i statki swobodnie mogą płynąć. Łaźnie tutejsze są to okazałe gmachy szklane, opalane drzewem cynamonowym; wanny w nich wypełniają nie wodą, ale ciepłą rosą.
Oczywiście to pewna umowna przesada, ale mamy tu opisane brukowane ulice, miasto otoczone murem obronnym z siedmioma bramami oraz różnymi świątyniami miejscowych bóstw. Do tego dochodzą łaźne publiczne i jakiś pałac miejscowego władcy oraz port rzeczny.
Owszem, istanieje możliwość, że Lukian opisywał akurat miasta Meksyku, a nie Ameryki Północnej, szczególnie, że opisuje też zmagania wojenne pomiędzy Pająkami a Drzewieńcami, przy czym Pająki to była gildia pochodząca z Afryki, a dokładniej z wpływami od Etiopii do dolinii Nigru.
![]() |
pike @Pioter |
26 marca 2025 10:42 |
Nie tylko Japonie (1274. 1280) zaatakowali choć bez powodzenia.
Podbili Koreę zaczeli w 1231…, Sachalin 1264
Armie Kubiłaja podbiły też część
Azji Południowo - Wschodniej (Indochiny):
Wietnam ( 1258, 1285,1287) Birmę 1277, Czampę 1282
i dotarli na Sumatrę i Jawę w 1292….
![]() |
stanislaw-orda @pike 26 marca 2025 10:42 |
26 marca 2025 11:07 |
Wietnamu nie podbili, ostatecznie zostali przegonieni.
![]() |
orjan @Pioter 26 marca 2025 10:00 |
26 marca 2025 11:29 |
Wszystko możliwe zwłaszcza w rygorze licentia poetica. Na przykład niedaleko Ślęży jeszcze do niedawna była sobie lokalna droga utwardzona nefrytem. Gdy się o tym dowiedziałem, to zaraz pomyślałem o Chińczykach, ale niedaleko jest tylko bar przydrożny prowadzony przez Wietnamczyków. Inkowie zaś uważali złoto za materiał budowlany (np. spajanie kamieni w świątyni Korikancza w Cuzco).
Lukian z Samosat zajmował się satyrą społeczną, a nie geografią jako taką. W czasach, gdy żył mógł dysponować jakimiś wiadomościami o miastach Majów, ale najwcześniejsze a imponujące miasta Majów (np. Tikal) powstawały dopiero ze 100 lat po śmierci Lukiana. Może to Lukian był prekursorem mitu o Eldorado?
Biorąc ten opis Lukiana, wszystko może jakoś pasować do wyobraźni. Ale, gdy pisze o ciepłej rosie, to wkracza w świat fizyki. Kto rankiem biegał boso po łakach wie, że nie ma ciepłej rosy. Z drugiej jednak strony bywają takie świata strony, gdzie wodę pozyskać można tylko z rosy porannej (np. wybrzeża Namibii). Wracając do Majów, oni nie mieli rzek, tylko te swoje cenoty biorące się nie wiadomo (wtedy) skąd. W każdym razie, gdy Lukian żył, to w literaturze obecne juz były Metamorfozy: aurea prima sata est aetas ... i tak dalej. W sam raz tworzywo, kanwa dla satyryka.
![]() |
Pioter @orjan 26 marca 2025 11:29 |
26 marca 2025 11:48 |
Lukian był szefem cesarskiego wywiadu badającym głównie stopień spenetroania przez obce wywiady struktur religijnych Imperium Romanum. To, że dziś opisywany jest jako satyryk, a jego dzieła są przypisane do działu sci-fi (lub satyry), to skutek tego, że w większości przypadków dokumentami antyku zajmują się głównie lingwiści.
![]() |
OjciecDyrektor @orjan 26 marca 2025 11:29 |
26 marca 2025 18:43 |
Myślę, że błądzisz....:). Prąd Zatokowy był do pokonania dla żaglowcóq - inaczej nikt by nie dopłtnął do Grenlandii. Ponadto były wiosła na żaglowcach (bo i w górę rzek pływano...ot chocby Rzeki św. Wawrzyńca). Wiec to, że nie dopływali do obecnego Nowego Jorku i dalej na południe świadczy o tym, że tam już w IX-X w nic nie było. I o zniszczeniu tych miast wiedziano już wtedy.
Pytanie kto to zrobił? Najprościej powiedzieć, że konkurencja. Ale z kim te miasta handlowały?
![]() |
OjciecDyrektor @Pioter 26 marca 2025 11:48 |
26 marca 2025 18:44 |
Kontakty się urywały wskutek zniszczeń państw, z którymi prowadzino handel.
![]() |
zkr @Pioter |
26 marca 2025 19:14 |
Ciekawy temat - korale weneckie na Alasce
Venetian Glass Beads Found in Arctic Alaska Predate Arrival of Columbus
"Archeolodzy znaleźli weneckie szklane koraliki handlowe w trzech prehistorycznych stanowiskach Inuitów na Alasce. W obliczu braku komunikacji transatlantyckiej najbardziej prawdopodobną trasą, którą te artefakty przebyły z Europy na północno-zachodnią Alaskę, jest Eurazja i Cieśnina Beringa. Jest to pierwszy udokumentowany przypadek obecności niewątpliwych europejskich materiałów w prehistorycznych stanowiskach na półkuli zachodniej w wyniku transportu lądowego przez kontynent euroazjatycki."
(tlumacz google)
artykul:
A Precolumbian Presence of Venetian Glass Trade Beads in Arctic Alaska
![]() |
OjciecDyrektor @zkr 26 marca 2025 19:14 |
26 marca 2025 20:36 |
A mogły się one dostać via Meksyk?
![]() |
zkr @OjciecDyrektor 26 marca 2025 20:36 |
26 marca 2025 21:17 |
> A mogły się one dostać via Meksyk?
Jak bylo naprawde? Nie wiemy.
Artykul z NG:
https://www.national-geographic.pl/historia/koralik-sprzed-czasow-kolumba-znaleziony-na-alasce-przelomowe-odkrycie-krytykowane/
![]() |
orjan @OjciecDyrektor 26 marca 2025 20:36 |
27 marca 2025 00:30 |
Trzeba wziąć pod uwagę kolosalną różnicę w sprawności odkrywczej penetracji Euro-Azji w porównaniu do obu Ameryk. Otóż lądowa penetracja Eurazji ze względu na jej układ geograficzny i przeszkody terenowe wymaga podróżowania "równoleżnikowego". Tak ułożone są wszystkie tam szlaki handlowe, wojenne i w ogóle odkrywcze.
Zapytałeś o ewentualną penetrację z Meksyku na Alaskę z tymi koralikami "w kieszeniu". Tu jest kolosalna różnica podróżowania w obu Amerykach, bo wymaga posuwania się w kierunkach "południkowych". Podróżni np. z Meksyku na Alaskę muszą pokonywac nie tylko przeszkody terenowe, ale również przechodzić krańcowo różne strefy klimatyczne. To wymusza na migrujących plemionach wielokrotną potrzebę zmiany całego trybu ich życia. W sumie migracje takie są możliwe, ale w tempie wymagającym wielu pokoleń i to tracących łączność międzyplemienną z tymi, którzy dłużej zostali w poprzednim klimacie. Weźmy teraz podróż tych koralików z Azji na Alaskę, to da się wyobrazić jej trwanie na przestrzeni nawet jednego pokolenia.
Dla krzyżowego sprawdzenia powyższej tezy warto spojrzeć np. na Inuitów. Ci dość szybko zasiedlili północ Ameryki, ale wszystko w obrębie zasadniczo jednego klimatu (równoleżnikowo). Zaludnienie prerii wymagające od Indian podróżowania po niej dostało przyspieszenia dopiero od pojawienia się koni. Ile też czasu i wysiłku wymagało od pionierów Dzikiego Zachodu znalezienie drogi przez Góry Skaliste. I tak dalej, zawsze w zgodności z powyższą tezą.
Gdyby teraz to spojrzenie rozszerzyć w dół, tj. w kierunku przeciwnym od Meksyku do Ameryki Południowej, to po drodze jest jeszcze gorzej. Poniżej Panamy jest dżungla przesmyku Darien, która nawet dzisiaj jest ekstremalnie trudna do pokonania. W każdym razie, nie było żadnej "geograficznej" zachęty do wytyczania kierunku eksploracji z Meksyku do Alaski. W odwrotnym kierunku też nie ma żadnego dowodów na kontakty z państwa Inków na Jukatan, czy dalej do Meksyku. Przypadkowe spotkania mogły być, ale nie typu migracyjnego, czy eksploratorskiego. Nie znaleziono też śladów (artefaktów) wymiany handlowej.
Staram się szeroko pisać o obiektywnych uwarunkowaniach ówczesnych podróży, bo współczesny człowiek nie ma już tego wyczucia, gdyż mocny silnik pokona wiele. Ale dawniejsza penetracja nieznanych stron musiała iść po trasach dogodnych, zgodnych z naturą geografii. Niemożliwe, a co najmniej nieefektywne było zwłaszcza "stawianie się" żywiołom, bo te zawsze były silniejsze wszystko jedno na morzu, czy na lądzie. Fajnie to widać na przykładzie kolejnych podróży Kolumba. W każdej kolejnej podróży coraz bardziej "macał" i odchylał się na południe, bo tam są pasaty, które po prostu "komfortowo dowożą" żeglarzy na miejsce. Dzisiaj też.
![]() |
OjciecDyrektor @orjan 27 marca 2025 00:30 |
27 marca 2025 05:15 |
Ok. Wiemy, że insian cechował izolacjonizm,...ale może on był wymuszony jakimś tabu, wymyślonym i narzuconym przrz kupców. Bo kupcom bardzo to odpowiadało, aby to tylko oni byli mobilni, a reszta korzystała z ich wyłącznego pośrednictwa. Żegluga wzdłuż pacyficznego i atlantyckiego wybrzeża była możliwa, a nawet tego indianie nie czynili. Dlaczego? Tylko jakimś tabu mogę to sobie wytłumaczyć. A za każdym tabu kryją się interesy kupców.
I nie mów mi, że plemiona przemieszczające się z serca Azji do Europy zachowywały łączność. Bo też ją traciły. A funkcję łącznika przejmowali kupcy. Dla kuoców nie było żadnym problemem podróżowanie południkowo czy równoleżnikowo. Zresztą większość rzek na Syberi ma układ południkowy, a klimat kiedyś był cieplejszy i północne wybrzeża dzisiejszej Rosji nie zamarzały.
![]() |
Traube @Pioter 26 marca 2025 04:47 |
27 marca 2025 07:37 |
Dlaczego te podobieńztwa nie miałyby się zachować w genetyce?
O ile jakaś grupa wywodząca się z ludu Han zasiedliła Grenlandię tysiące lat temu, a zarazem nie było napływu inny grup ludności, to pula genów byłaby taja sama mimo upływu tysięcy lat. Bardziej prawdopodobne byłyby zmiany genomu Chińczyków Han, którzy z pewnością mieli przez wieki więcej okazji do wymiany genów z innymi ludami, niż żyjący w kompletnej izolacji Eskimosi na Grenlandii.
![]() |
Pioter @Traube 27 marca 2025 07:37 |
27 marca 2025 08:20 |
Choćby dlatego, że Grenlandia wcale odizolowana nie była. I Eskimosi dotarli tam znacznie później, niż podawane dziś za dowód ich stałego osadnictwa wykopaliska na wyspie Disko.
![]() |
Traube @Pioter |
27 marca 2025 08:31 |
Poznałem jedną Eskimoskę. Było to krótko po urlopie w Japonii i Korei Płd. Byłem przekonany, że to Koreanka. Potem pooglądałem sobie fotki z Grenlandii w necie. Ci ludzie wyglądają dokładnie tak, jak ludy Dalekiego Wschodu. Wiem, że to subiektywne oceny, ale myślę, że różnice genetyczne między nimi nie mogą być zbyt duże.
![]() |
orjan @OjciecDyrektor 27 marca 2025 05:15 |
27 marca 2025 08:46 |
Wszystko jest możliwe. Człowiek jest upartą istotą i zawsze potrafił działać pomimo trudności pchany naprzód choćby przez ciekawość. Ale tutaj mamy problem innego rodzaju, mianowicie problem skali. Co może na wieki pozostać jako dowód nielicznych poczynań, a więc także prowizorycznych (na razie) dokonań, którym zabrakło kontynuacji. Raczej nic nie pozostanie, a jeśli już coś to przypadkowe ślady.
Ja rozumiem, że Twoja wersja, nazwijmy ją: "kupiecka" jest pociągająca i w sumie nie można jej zaprzeczyć. Ale właśnie takie kontakty pozostawiają po sobie najmniej śladów. Kupiec przyjeżdża i odjeżdża. To, co przywiózł jest nieliczne i ulega rozproszeniu. Jeśli odbywa się w istotnej skali, a zwłaszcza częstotliwie to w końcu ślady nagromadzą się w jakichś miejscach wygodnych dla wymiany. Za chwilę okazuje się, że to miejsca kulturowo szczególne i trwają choćby marniej, bo kupcy przestali przyjeżdżać. Pojedynczy kupcy nie są zainteresowani utrwalaniem swojej obecności, bo to wymaga pozostawiania zasobów, z którymi przyjechali i które na miejscu nabyli. Skórka za wyprawkę. To się kalkuluje dopiero od pewnej skali i częstotliwości wymiany.
Co innego, gdy przyjechaliby po eksploatację miejscowych zasobów (jakaś ruda, czy inna miedź). To już wymaga inwestycji i powinno pozostawiać bardziej trwałe ślady. Ale znowu problem skali. Tym większy, jeśli np. minerał eksploatowny jest odkrywkowo, a miejsce przechodzi potem pod władanie przyrody. Wtedy też nie powstaje wokół nic trwałego, a same prowizorki. Do tego dochodzi odpychanie obcych, bo trzeba bronić miejscówki przed konkurencją, czy rabunkiem.
A już zupełny problem, w zasadzie już niezależny od skali, gdy poszukiwane zasoby pochodzą prosto z miejscowej przyrody. Niby co, w sensie archeologicznym (tj. poza relacjami i dokumentami), pozostało po amerykańskich łowcach bobrów i ich penetracji Ameryki?
Możesz więc mieć rację, ale też może nigdy nie pojawić się jej stanowczy dowód.
![]() |
Pioter @Traube 27 marca 2025 08:31 |
27 marca 2025 08:49 |
Bo nie są. Chodzi tylko o to, że przypisuje im się zamieszkiwanie na Grenlandii co najmniej od 3000 lat, a moim zdaniem są tam od około 700 lat.
![]() |
orjan @Pioter 27 marca 2025 08:49 |
27 marca 2025 10:54 |
Schodząc trochę z tematu, ale też nie wiadomo, kiedy znowu pojawi się wątek Eskimosów, powstaje ciekawe pytanie: Czy 3000, czy zaledwie 700 lat temu zasiedlili Grenlandię, to dlaczego nie szli opanowywać kierunków cieplejszych, mianowicie na południe? W tym kierunku klimat nie zmienia się aż tak bardzo, aby migrując nie wystarczały im dotychczasowe umiejętności korzystania z przyrody. Konkurencji też za bardzo tam nie było.
Spotkałem się z ciekawą teorią, że przyczyna leży w ich głębszej świadomości, że dla człowieka najcenniejszym dobrem jest czas wolny. Eskimos buduje schronienie z niczego. W jakimś przeręblu łapie np. fokę i ma żarełko, ciepełko i światełko na parę miesięcy. W tym czasie, zamiast zasuwać na chleb codzienny, zajmuje się np. twórczością. Stwierdzono masę przepieknych artefaktów np. z foczych kości tyle, że są one maleńkie. Trzeba przecież często przeprowadzać się.
Zaobserwowano i udokumentowano np. takie zachowania, że w porze rzecznej migracji łososi, miejscowi budowali coś na kształt kołowych podbieraków. Prąd rzeczki obracał je, te zaczepiały łososie i wyrzucały je na brzeg. Kilka dni roboty i jest żarcie na rok (także dla psów pociągowych) pod warunkiem, że klimat te łososie szybko zamrozi. Brali do tego jakąś skórę i owijali łososie w długie rulony. Końcówki zaginali i już mieli nadające sie do późniejszego zjedzenia płozy do sań. Proste?
Kto inny na Ziemi miałby szansę na więcej czasu wolnego? Tu pojawia się wątek w kierunku wywodów @OjcaDyrektora. Po jaką cholerę tacy ludzie mieliby budować coś trwałego? Ciekawe też, czy kobiety takiego ludu nie wyciągały różnych europejskich odkrywców dla ich własnego, powiedzmy, czasu wolnego?
Nie wiem, czy te spostrzeżenia są głębiej opracowane, bo chyba nawet taki Gates pojąłby swoje egzystencjalne błędy. Wcześniej funkcjonowała teoria "ekonomii bananowej" autorstwa takiej czerwonej, ale wpływowej ekonomistki Joan Robinson. Upraszczając, ona wywodziła, że tam, gdzie rosną banany, miejscowi ludzie nigdy do niczego nie doszli, bo wystarczyło ręką sięgnąć w górę po banana. Po co jakiś inny wysiłek? To była bzdurna (i rasistowska) teoria. Eskimosi jej jednak i tak nie podlegali, bo mieli co robić trzymając się przy ciepełku, które gormadziło ich wokół, a to rozwijało umiejętności sprzyjające czasowi wolnemu. Ratowało ich więc rozwijanie kultury. Ci zaś od tych bananów swój czas wolny przeważnie marnowali (dolce far niente).
![]() |
Pioter @orjan 27 marca 2025 10:54 |
27 marca 2025 11:04 |
Tereny subarktyczne kolonizuje się wtedy, gdy nie pozostaje już wolnego miejsca w terenach umiarkowanych. Z tego wniosek, że to była ostatnia fala osadników przybyła z Azji.
Nawet w trakcie zasiedlania Syberii, czy w czasach antycznych, czy jeszcze w XX wieku, wykorzystywano do tego niewolników i inwestowano w konkretnych puntakch wydobywczych.
I tak w zasadzie to co to niby jest czas wolny. Nie trzeba szukać opału i pożywienia, żeby wogóle przetrwać? Grenlandia, nawet w najcieplejszych swoich latach nie pozwalała na uprawę wina, że o bananach nie wspomnę.
![]() |
OjciecDyrektor @orjan 27 marca 2025 08:46 |
27 marca 2025 11:22 |
Kupcy nie przybywają tylko wyedy, kiedy nie ma po co. A to oznacza, że tylko zniszczenie ośrodków handlu mogło być przyczyną zaprzestania kontaktów handlowych.
![]() |
orjan @Pioter 27 marca 2025 11:04 |
27 marca 2025 12:10 |
Przypadek kanadyjskich Eskimosów temu przeczy. Gdyby tylko dzisiaj powiedzieli, że chcą się przeprowadzić, to dostaliby apartamenty w jakimś Montrealu, czy Toronto. W chwili, gdy przybywali do Grenlandii, to na południu była masa wolnego terenu. Dzięki wędrówkom Karibu też całkiem wygodnego terenu. Ale widać im bardziej na północ, tym bardziej się Eskimosom podobało.
Nie wydaje mi się, aby istniały jakiekolwiek zasadne przypuszczenia, iżby w czasach prekolumbijskich ktoś wypychał Eskimosów na północ. To byli zawsze wolni ludzie decydujący sami za siebie. Ale decydowali według innych kryteriów.
Czas wolny? Nie ma potrzeby pracy cały czas na okrągło, można się zająć rozwojem własnej świadomości. Więzi społeczne tworzą wtedy warunki grupowego przebywania, a nie praca jako zajęcie społeczne. Sensem istnienia rozumnego człowieka jest walka o czas wolny od pracy, a nie praca im jej więcej, tym lepiej. Pytanie brzmi, na co ten czas wolny przeznacza się? Jeśli zaś go nie ma, to pytanie staje się bezprzedmiotowe.
![]() |
orjan @OjciecDyrektor 27 marca 2025 11:22 |
27 marca 2025 12:26 |
A skąd kupcy mają wiedzieć, że nie ma po co, skoro żaden nie przybył choć raz i choćby tylko po drodze? Albo wprawdzie przybył, ale się wkrótce utopił
Ośrodki handlu? Myślisz po Europejsku, że jakiś bród przez rzekę, że tam targowisko, że za chwilę prom i most, że zaraz ktoś odkopie kości jakiegoś świętego, na których zaraz wybudują katedrę, a ci co budują mieszkać potrzebują, fryzjera, manikiurzystki potrzebują, muru obronnego potrzebują i tak dalej. O powstawaniu ośrodków handlu więcej decyduje lokalizacja, że tak powiem, drogowa, a mniej jakiś szczególny zasób, bo ten ma przybyć do ośrodka handlu, w tym na miejsce zastosowania (np. na plac budowy katedry).
Po drugiej stronie zagadnienia postaw handel z żaglowców przy wyspach Polinezji, na przykład. Statek staje na kotwicy, przypływają czółna i idzie handel. Statek podnosi kotwicę i śladu po instalacjach handlowych nie ma. Ale geny pozostają i 500 lat potem ktoś się głowi, jak tam trafiły. Tak samo jakieś paciorki.
![]() |
MarekBielany @Pioter |
31 marca 2025 22:02 |
Pytanie:
czy dawniej prądy morskie mogły mieć inny zwrot ?
![]() |
orjan @MarekBielany 31 marca 2025 22:02 |
31 marca 2025 22:51 |
Chyba nie. Przynajmniej od czasu, gdy kontynenty stoją mniej więcej, gdzie teraz. Nie ma powodu sądzić, aby w czasie odkrywania Ameryki inną trasę miał Golfstrom. Nie jestem specjalistą, ale gdyby tego prądu nie było wieki temu, to nie byłoby np. rozwoju osad Wikingów w dzisiejszej Norwegii. Islandia byłaby lądolodem i tak dalej.
Wzdłuż wybrzeża USA i Kanady aż do Nowej Funlandii prąd ten płynie z prędkością aż 2,5 m/sek. czyli 5,6 mil/godz na szerokości przynajmn iej 100 km. Chyba nie było takich Wikingów, którzy mocni byli osiągać na wiosłach prędkość potrzebną do pokonania tego pradu i trzymać tę prędkość bez przerwy.
![]() |
zkr @MarekBielany 31 marca 2025 22:02 |
31 marca 2025 22:52 |
Nie wiem czy Coriolis przy tym troche nie miesza? ;)
![]() |
Zdzislaw @orjan 27 marca 2025 12:26 |
1 kwietnia 2025 07:20 |
Abstrahując od innych towarów (stalowych noży, siekierek, ...) to nie przypadkiem te paciorki i inne błyskotki były takie ważne (medium "genoprzekaźnictwa").