-

Pioter : Kiedy bogowie zorientowali się, że nie są w stanie zmienić tego co już się stało, stworzyli historyków.

Lukiana podróż do Ameryki

Wczoraj Pan Jan Niezbędny nakierował mnie na dzieło agenta wywiadu cesarza Marka Aureliusza, które jego zdaniem (oraz zdaniem wielu uczonych w piśmie) jest pierwszą publikacją z zakresu fantastyki naukowej.

Agenci wywiadu to akurat tacy ludzie, którzy nie mogą kłamać w swoich sprawozdaniach, więc sprawa wydała mi się na tyle ciekawa, aby przyjrzeć się temu bliżej. Szczegolnie, że w samym wstępie Lukian zamieścił takie ciekawe zastrzeżenie:

Otóż i ja, nie mogąc się oprzeć chęci przekazania potomnym utworu tego rodzaju, a nie widząc powodu, dla którego by mnie jedynie nie miało być wolno zabawić się w bajarza, ponieważ nie mogę nic prawdziwego opowiedzieć — nic bowiem nadzwyczajnego w życiu mi się nie przydarzyło — jąłem się kłamstwa, o wiele atoli uczciwiej w tym względzie sobie postępując niż inni: jedną bowiem przynajmniej powiem prawdę, oświadczając mianowicie, że będę kłamał. Tuszę sobie, że wyznając otwarcie, iż nie powiem ani słowa prawdy, uniknę także wszelkich w tej mierze zarzutów. Pisać tedy będę o rzeczach, których nie widziałem, które mi się nie przydarzyły, o których od nikogo nie słyszałem, ba, które w ogóle nie istnieją ani istnieć nie mogą. Dlatego też czytelnicy nie potrzebują w to, co powiem, wcale wierzyć.

Ciekawe zastrzeżenie na samym początku tekstu. Oznacza to bowiem jedynie, że Lukian nie mógł podać źródeł, które wykorzystał w swoim sprawozdaniu. Pytanie więc powstaje, czy Lukian pracował na dawnych dokumentach, jak wydawało się akurat osiemset lat później Focjuszowi, który wskazał na wspólne elementy dzieła Lukiana oraz księgi zwanej Cudowne przygody poza Thule (która jest w zasadzie sprawzdaniem z tyryjskiej faktorii na Islandii), czy też spisał opowieść bezpośrednich uczestników wydarzeń.

Dlaczego dopuszczam tę drugą możliwość? Popatrzcie Państwo na taki mały fragment tekstu:

Onego tedy czasu puściłem się u Słupów Heraklesa w podróż; dostawszy się na ocean zachodni płynąłem z pomyślnym wiatrem. Powodem i celem tej mojej wędrówki była ciekawość, żądza świeżych wrażeń oraz chęć dowiedzenia się, gdzie się kończy ocean i co za ludzie mieszkają po drugiej jego stronie. Zaopatrzyłem się więc w obfity zapas żywności, wziąłem z sobą pod dostatkiem słodkiej wody, przybrałem sobie do kompanii pięćdziesięciu druhów, podobnie myślących jak ja, przysposobiłem nadto sporo broni, zmówiłem sobie za hojną zapłatę nadzwyczaj zręcznego sternika i statek — był to rodzaj jachtu — kazałem ubezpieczyć tak, jak tego wymagała podróż długa i awanturnicza. Płynęliśmy cały dzień i noc z pomyślnym wiatrem i dopókiśmy jeszcze przed oczyma — mieli ląd, okręt z wolna sunął po fali; nazajutrz atoli, równo ze świtem, począł się wiatr wzmagać, flukty się rozigrały, mrok osiadł w powietrzu — nawet żagla nie można już było zwinąć. Trzeba się więc było zdać na wolę wiatru; przez siedemdziesiąt dziewięć dni rzucała nami burza po morzu; osiemdziesiątego, gdy słoneczko zabłysło, spostrzegliśmy nie opodal wyspę wysoką, zalesioną, o którą bałwany morskie lekko się rozbijały, zwłaszcza że wiatr już się znacznie ustatkował.

80 dni podróży do Nowego Świata. Płynącemu śladami Lukianowskiego informatora kilkaset lat później Kolumb na przepłynięcie Atlantyku potrzebował 69 dni. Jak na razie więc nie mamy żadnych elementów fantastycznych w tym utworze (owszem, to dopiero druga strona tekstu) i całość wygląda na całkiem normalne sprawozdanie z podróży - takie samo jak sprawzdania Jambulosa, Hiriama czy Pytiasza.

Elementy fantastyki zaczynają się trochę później, ale to tylko pewien efekt stylistyczny mający ukryć prawdziwe informacje. A te prawdziwe informacje to miejsce pierwotne lądowania gdzieś w okolicy nazwanej przez Wikingów Vinland (czyli u ujścia Rzeki Św Wawrzyńca), kilkudniowa podróż w nieznane (prawdopodobnie na południe - lub aż do Krainy Wielkich Jezior) oraz spotkanie z tamtejszym władcą przygotowującym się do wojny. W tekście mamy akurat przedstawione to jako wojnę mieszkańców Księżyca z mieszkańcami Słońca, ale - skoro Lukian sam podaje na te informacje - wszystkie wydarzenia mają miejsce w Ameryce, a Lukian akurat zawodowo zajmował się wyszukiwaniem wrogich Rzymowi kultów, należy przyjąć, że te przygotowania do wojny pomiędzy Słońcem a Księżycem, to były w rzeczywistości przygotwania do wojny pomiędzy ludami czcącymi Słońce i Księżyc. Czyli pomiędzy ludami zamieszkującymi Meksyk (wyznawcy Słońca) a Amerykę Północną (kult księżyca). A poszło akurat o próbę zagospodarowania pewnego terenu zwanego Jutrzenką, do której pretensje rościły sobie obie strony.

W dalszej części Lukian opisuje już samą bitwę, powięcając dość dużo miejsca zarówno opisowi wyglądu egzotycznych wojowników, jak również ich broni. Choć może, gdyby się nad tym zastanowić, to taki zapis rodem z fantasy: Pędziwiatry zaś jest to piechota, latająca w powietrzu, bez pomocy jednak skrzydeł. Urządzają się w tym celu w sposób następujący. Przywdziewają kaftany, sięgające do kostek; te wydęte powietrzem niosą ich niby okręty. Opis zaiste z filmów SF, ale .... realny do bólu i mocno wykorzystywany w naszych czasach znane są one pod nazwą kombinezon wingsuit. Inne opisy bitwy, które wydają się mocno prześmiewcze, jak np: Poza nimi stanęli Rzodkwianie, lekkozbrojna, nadzwyczaj bitna piechota; wyrzucali oni z proc na znaczną odległość potężne rzodkwie. Kto taką rzodkwią został ugodzony, ten w tej chwili padał na miejscu, a z rany rozchodził się nieznośny smród. Podobno groty pocisków zapuszczali jadem ślazu. Można się przy tym uśmiechnąć, ale należy wziąść pod uwagę, że najgroźniejszą bronią Meksykanów był duszący gaz/zawiesina powstający ze zmielenia ziaren wyjątkowo ostrych gatunków papryki. A, że w jakiś sposób należało go rozpylić nad wojskami nieprzyjaciela, więc opis przestaje być humorystycznym, a staje się opisem zastosowania gazu bojowego.

Reszty tekstu nie będę analizować. Każdy z Państwa może zrobić to przecież samodzielnie. A jak Państwo go potraktujecie to już zupełnie inna sprawa. Moim zdaniem jest to opis rzeczywistych wydarzeń. Rzeczywistej wojny, która miałą miejsce na kontynencie Amerykańskim. Świadczy również o tym, że Rzymianie (a przynajmniej ich elity) doskonale wiedzili co znajduje się po drugiej stronie Atlantyku.



tagi: wojna  rzym  ameryka  lukian 

Pioter
21 listopada 2024 04:56
22     1067    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

jan-niezbendny @Pioter
21 listopada 2024 06:06

Wiedziałem, że tak będzie... :D

Jedno sprostowanie: humoreskę Lukiana uważam za fantastykę, ale nie fantastykę naukową. Może "literatura międzyplanerna" byłaby lepszym określeniem. ;) W gatunku sci-fi natomiast palmę pierwszeństwa można przyznać (ze sporymi zastrzeżeniami) Keplerowi z jego "Snem".

zaloguj się by móc komentować

Pioter @jan-niezbendny 21 listopada 2024 06:06
21 listopada 2024 06:30

Cieszę się, że udało mi się Pana nie zawieść ;)

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter
21 listopada 2024 07:39

No i ciekawa informacja - Słońce czcily ludy kooperujace ze Żmijowym Plemieniem. A Księżyc czciły ludy na usługach Olimpijczyków. Ta kraina o która toczono boje musiała byc bardzo ważna gospodarczo. Obstawiam,,że było to dorzecze Missisipi. Północne jej obszary opanowali Irokezi, ktorzy byli wierni Olimpijczykom do samego końca. A bardziej na zachód dorzecze Missisipi opanowali indianie Dakota. A jeszcze opis Jordanesa o pierwotnych siedzibach Gotów (też sciągniętych przez Olimpijczyków, którzy potem w Vw. przeszli na stronę "ciemności") pokazuje,,że oni doszli w podboju dorzecza Missisipi aż do północnego Meksyku (współcześni indianie Puebla). A walczyli chyba z Aztekami lub Majami.

Generalnie takie teksty trzeba umieć dobrze interpretować i z tym historycy sobie kompletnie nie radzą. Tak jakby myśleli, że kiedyś ludzie pisali, bo lubili sobie popisać, a ludzie czytali bo lubili sobie poczytać - ot tak dla zabicia nudy. Toż to ja nie siedzę tu na SN dla zabicia nudy. 

 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @OjciecDyrektor 21 listopada 2024 07:39
21 listopada 2024 07:49

Historycy niestety niewiele z tego zrozumią. Nie zauważą tam gildii handlowych (po stronie Ludzi z Księżyca walczą bowiem Pająki), nie zauważą też tego, co tu napisałem. Bo przecież tego w przedkolumbijskiej Ameryce nie mogło być. A tak poza tym, to tylko taka humoreska bez żadnego znaczenia.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter 21 listopada 2024 07:49
21 listopada 2024 07:54

Właśnie.

A jeszcze zobacz na Szoszonów. Ich nazywano Węzami. Szoszoni zdradxili Dakota. A Apaczów to w trybie pilnym ściągnęli na południowe granice obecnych USA aż z Kanady. I wszyscy opisują indian jako takich dzikusów. 

Najlepiej udawać ignorancję..

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter
21 listopada 2024 07:56

Pająki po atrinie Księżyca? Obrotna gildia...w Afryce zwalczali Olimpijcxyków.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter
21 listopada 2024 07:56

atrinie = stronie

zaloguj się by móc komentować

Pioter @OjciecDyrektor 21 listopada 2024 07:56
21 listopada 2024 07:57

Bo Afryka była ich terenem, a w Ameryce występowali gościnnie za opłatą ;)

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter
21 listopada 2024 08:13

Wiesz co... ten Lukian popłynął do Ameryki w takim samym celu, jak Kortez do Meksyku. Zobacz, że to czasy pojawienia się Gotów na Krymie. I byl problem, bo stosowali jakies dziwne, nieznane techniki wojenne. My wiemy z opisu Jordanesa, że Goci pichodxilu z Ameryki. I sądzę, że Rzymianie też wiedzieli. I celem Lukiana było zakontraktowanie ludzi, którzy doskonale znali technikę wojenną Gotów - to raz. A dwa obiecano im ciekawe rodzaje broni - ta wzmianka o wzięciu dużej iloścu broni na mały atateczek (jacht( czyż nie dziwnie brzmi? No i Lukian chc8ał na własne oczumy podpatrzeć techniki wojenne indian, aby móc potrm przekazać praktyczne informacje dla armii rzymskiej, aby ta mogła wymyślic jakieś antidotum.

Tak myślę,,że to były główne cele wypraey Lukiana. Żadna ciekawosć, żadne odkrywanie świata, ani też żaden handel...no handel bronią i zaciąg kontyngentów indiańskich.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter
21 listopada 2024 08:20

I nie mógł dotrzeć do ujścoa rzeki św. Wawrzyńcs. Napisanevjest, że płynął z wiatrem - passatem. Przy rzece św. Wawrzyńca jest silny Prąd Zatokowy, który znosi statki do Europy. Lukian musiał dotrzeć do Meksyku. Jeśli opis miejsc świadczy,,że były to Wielkie Jeziora, to on tam dotarł z południa własnie rzeką Missisipi. 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @OjciecDyrektor 21 listopada 2024 08:13
21 listopada 2024 08:29

Lukian tam nie był. Nie miał czasu na to. Spisał tylko to co albo znalazł gdzieś w greckich archiwach, albo opowiedział mu któryś z rzymskich szyprów. Stawiam jednak na delikatne poprawienie opisu znalezionego w jakimś greckim archiwum, bo sam Lukian działał na terenach Hellady, Tracji, Anatolii, Syrii i Egiptu, a nie nad Atlantykiem.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @OjciecDyrektor 21 listopada 2024 08:20
21 listopada 2024 08:36

Opis nie świadczy o tym. Opis mówi tylko o spiżowym słupie z greckimi napisami " Tu dotarli Herakles i Dionizos" oraz o rosnącej wokół winorośli. Oraz o rzece płynącej winem z rybami tym winem wypełnionymi (czyli pewnie jakiejś dawnej zapomnianej greckiej kolonii z produkcją butli w kształcie ryb).

Winorośl skojarzyła mi się z Winlandią, a ta jest akurat w miarę dokładnie zlokalizowana na Nowej Szkocji. A skoro informator Lukiana trafił gdzieś na Karaiby, to można by przyjąć, że Duńskie Indie Zachodnie (czyli Wyspy Dziewicze) to odwiedzana również przez Wikingów Winlandia i gdzieś tam należałoby szukać tej greckiej faktorii z opowiadania Lukiana.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter 21 listopada 2024 08:29
21 listopada 2024 09:39

Łącxność z Ameryka była stsła za Rzymian. Te ananasy w Pompejach i tzymski beton w Meksyku przecież są realne. Jeśli Lukian tam osobiscie nie był, to byli inni jego koledzy z branży działający na odcinku atlantyckim. Mysle, że oni się znali i wymieniali się obserwacjami.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter
21 listopada 2024 09:42

A jeśli Lukian działał w Jelladxie, to i spraey krymskie musiały go intetesować. Czyli Gotów też musiał obserwowac lub zbierać informacje o nich od swoich współpracowników.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @OjciecDyrektor 21 listopada 2024 09:39
21 listopada 2024 09:46

Z tym się zgodzę. Może dostał czyjeś sprawozdanie do poprawienia, bardzo szczegółowe w zakresie opisywania techniki wojskowej (oraz taktyki) ludów Ameryki. Przy czym pisze, że większość była uzbrojona jak Grecy (czyli chyba głównie brąz, a nie żelazo).

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter 21 listopada 2024 09:46
21 listopada 2024 09:53

Aztekowie i Majowie mieli obsydian szlifowany. Takie szkło wulkaniczne było strasznie ostre. Nabijano je na drewno i robiono z tego miecze, maczety, itp. Ale indianie z pólnocy obsydianu nie mieli. No chyba że akurat mieli w poblizu wulkan (ci z Gór Skalistych)

zaloguj się by móc komentować

Pioter @OjciecDyrektor 21 listopada 2024 09:53
21 listopada 2024 10:12

Opis tej księżycowej armii wygląda następująco: Hełmy mieli sporządzone z bobu, który tutaj jest nadzwyczaj wielki i gruby, pancerze łuskowate, z naszytych na siebie łusek łubinu (łupina łubinu jest tam twarda jak róg), tarcze i miecze mieli zupełnie takie jak greckie.

W armi słonecznej mamy zaś taki opis uzbrojenia jednego z ludów:  Grzybołodygami zwali się dlatego, że jako tarcz używali grzybów, a jako lanc łodyg szparagowych.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter 21 listopada 2024 10:12
21 listopada 2024 10:28

Te tarcze to chyba jakieś twarde huby drzewne. Lanca z łodygi jest lekka, długa i łatwo coś ostrego na nią włożyć. Nasze kopie husarskie były wydrążone w środku i stąd lekkie, łamliwe. Cikaw jestem cxy te kopie nie wzięły się od tej armii Słońca?

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter
21 listopada 2024 10:29

Huba jest twarda i jest lekka. 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Pioter
21 listopada 2024 10:31

Tym księżycowym Tyryjczycy distarczali grecką broń. Pewnie niezużyte arsenały z czasów hellenistycznych z III-IIw p. Chr.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @OjciecDyrektor 21 listopada 2024 10:28
21 listopada 2024 10:39

Hindusi używali włóczni z bambusa, o czym pisał Pliniusz (stały jako wota w rzymskich świątyniach). Nie wiem czy coś podobnego jest w Mezoameryce, ale pewnie by się znalazło. Np taki gatunek agawy zwany sotol, a konkretnie jego część kwiatowa, która drewnieje z czasem.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Pioter 21 listopada 2024 08:29
25 listopada 2024 23:35

Lukian z Samosaty ?

 

To ten z przed półwieku ?

O plamach na słońcu. ?

 

... sun spot ...

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować