-

Pioter : Kiedy bogowie zorientowali się, że nie są w stanie zmienić tego co już się stało, stworzyli historyków.

Niełatwo być demonem

Pozostańmy jeszcze przez chwilę wśród Jakutów.

Ich mity mówią bowiem o tym, że wprawdzie są jacyś bogowie, ale mieszkają oni bardzo daleko i wogóle się życiem ludzi nie interesują. No, może dawniej jeszcze niektórzy z nich przybywali w okolice Leny by pofiglować z dziewojami, ale poza tym zupełnie nic ich sprawy śmiertelników nie obchodziły. Wobec tego, że do bogów Jakucji nie było więc żadnego sensu wznosić modłów, cały ich religijny system był nastawiony na to, aby jakoś obłaskawić demony, zwane przez nich abaasami.

Tym bardziej, że były one jak najbardziej realne.

Nawet nie chodzi już o to, że abaasy często odwiedziały chaty Jakutów, że porywały ich do swojego piekła, w którym mieszkali, ale głównie o to, że bohaterowie Jakutów potrafili z nimi walczyć i czasami nawet urządzali rajdy odwetowe, aby porwanych pobratymców uratować.

W niektórych mitach opisane są nawet spotkania z abbasami oraz ich wygląd. Jeden z badaczy tych mitów, Chodjakow, opisał typowy wygląd takiego abaasa: Wzrostu miał około arszyna, w połowie składał się z gęby, w połowie zaś z tułowia, przyodziany kożuchem zszytym z ofiarnej skóry, w nagolennikach ze skóry zwierzęcia padłego z głodu, ciasno owinięty od pach do pasa mocnym i gładkim rzemieniem pochodzenia niebiańskiego, z oszpeconą twarzą przypominającą skrapiane deszczem bajoro. Jego łysina kojarzyć się mogła z przewróconym i zaśniedziałym kotłem miedzianym, wokół niej zaś rosło kilkanaście żelaznych włosów niczym rzadki zagajnik. Wybałuszone oko było wielkie jak kółko wędzidła, na nosie tkwił guz rozmiarów golenia u dorodnego konia, wokół warg porozrzucane były narośla przypominające kawały lodu nagromadzonego w styczniu u przerębla wykorzystywanego przez bogacza. Nad wargami rosła czarna, szpakowata broda niczym ogon lub grzywa u przegniłej ofiarnej skóry. W ustach tkwiło kilka krzywych zębów podobnych do porąbanych, opalonych pni pozostawionych przez dawnych mieszkańców polany. W lewej ręce trzymał kwadratowy bęben z wypłowiałej skóry, niczym wielkie i głębokie jezioro tylko co pokryte lodem, w prawej zaś obracała się z warkotem osmolona pałka do bębna jakby urżnięty fragment rogu jelenia.

Takiego dostojnego gościa należało też odpowiednio powitać w progu swego domu: Wybrał się nad brzeg jeziora, gdzie nałapał żab i żuków wodnych, na wydmach nazbierał jaszczurek, z robaczywych kęp powydobywał robaki, zgarnął wszystkie gady na jakie natrafił, powrócał to wszystko do wora, przyniósł do domu i zagotował w wielkim kotle. Do czerpaka wdusił śluz z chorego gardła klaczy, wycisnął wrzód u cielaka, zmieszał to z zawartością kotła, przelał do koryta i pozstawił przed gościem. Ten rozlał potrawę po całej podłodze, położył się plackiem i wylizał do sucha razem ze śmieciami, pyłem i rozsypanąsierścią zwierząt i zadowolony wyrzekł: Godnie mnie przyjąłeś i smacznie potraktowałeś mój żołądek, przynoszcząc radość sercu i wątrobie.

A później takiego najedzonego abaasa czekała droga do swojego świata: Panuje nad nim starzec Arsan Duołaj, patriarcha ośmiu zmartwiałych rodów, pan nad krajem pełnym krętych i urwistych dróg, zadymką obwiedzionych gór, ziejących gęstym ognistym tumanem dolin, gdzie jąkająsię kukułki i gdaczą kruki. Kraj to mętny jak rybna zupa, tam wyszczerbione słońce wielkości zajęczego żołądka, tam wszystko jest na odwrót, wszystko przewrócone, noc stoi nieprzenikniona... Arsan Duołaj ma córkę Niky Charachsun. Nucone przez nią melodie są jak gęsta chmura, krzykiem jej śnieg i deszcz, pieśnią jej czarna mgła, wołaniem huragan. Przesiaduje na żelaznej platformie, na żelaznej blachy prześcieradle, pod żelazną kołdrą, głowę trzyma na grubej poduszcze z czarnego kamienia.

W zasadzie nie chce się tam wracać. Ale trzeba, do tego obowiązkowo z ludzkim towarem, bowiem mity mówią o tym, że tamte piekło w większości jest puste. Głównie zresztą dlatego, że abaasy mieli swoje chaty na ziemi niczyjej (pomiędzy Jakutami a piekłem) i tam również potrzebni byli niewolnicy. Ale to też znaczyło, że herosi Jakutów nie musieli aż tak daleko udawać się w pogoń aby odzyskać swoich bliskich.

Jeśli odejmniemy od tego wszystkie mityczne ozdobniki, to będziemy mieli tu opisaną sytuację, gdy bogowie już opuścili tamte rejony Tartaru. Pozostali tylko pomniejszego sortu nadzorcy, którzy w zmienionych warunkach muszą sobie radzić sami. Przymierają oni głodem, a nagromadzonych dóbr (blach żelaznych) nie ma już nawet komu sprzedawać w okolicy. To co kiedyś stanowiło wiano księżniczek teraz nikogo już nie interesuje. Z drugiej jednak strony nikt ofiacjalnie interesu nie zamknął i abaasy obawiają się jeszcze, że pewnego dnia mogą zostać rozliczone ze swojej działalności.

Arsan i Niky nadal pilnują więc interesu, ale w zasadzie już niezbyt wiadomo po co to wszystko.



tagi: mitologia  tartar  jakuci 

Pioter
2 kwietnia 2023 16:18
4     1029    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


Magazynier @Pioter
3 kwietnia 2023 09:48

Plus. Zatem Bhgvadgita świadczy o buncie/zemście demonów-asuras'ów przeciw bogom-devas'om. 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @Magazynier 3 kwietnia 2023 09:48
3 kwietnia 2023 10:33

Tych buntów jest wiele w mitach różnych ludów opisanych.

Ogólnie, z wyłaniającego się obrazu, funkcję demonów  w tamtejszej piekielnej maszynie otrzymywał zazwyczaj jakiś obcy, waleczny lud, który w żaden sposób nie był powiązany z podbitymi nacjami pracującymi dla swych bogów. Z tego co widać po różnych mitologiach byli to głównie Turcy (czyli ogólnie ludy Tartaru), Arabowie, Germanie, Celtowie oraz Indianie Amerykańscy. Główną zasadą, którą kierowali się Olimpijczycy, było to, aby nadzorcy w konclagrach byli jak najbardziej obcy dla podbitych ludów i aby odczuwali dla nich tylko pogardę. Zapobiegało to jakimkolwiek próbom asymilacji niewolników i ich nadzorców. Co więcej, dla samych nadzorców były to niebiosa, w których mogli folgować sobie do woli.

Przynajmniej na początku. Jak bowiem widać w przypadku mitologii Jakutów konclagry zakładane przez Olimpijczyków były po jakimś czasie porzucane, czy to z powodu zmian klimatycznych (zamarznięte piekło u Dantego), czy też z powodu braku nabywców na produkowane tam dobra (blacha żelazna u Jakutów). Wtedy nagle okazywało się, że los demonów nie jest wcale lepszy od losu śmiertelników. A nawet jest gorszy, bowiem w obcym dla siebie środowisku zaczynali oni przymierać głodem, kraść, żebrać, a nawet przyjmować się na służbę u wcześniej pogardzanych przez siebie ludzi (np legendy o służbie diabła u chłopa czy szlachcica).

W zasadzie więc los takiego demona, pomimo początkowego opływania w dostatki i folgowania sobie we wszystkiego rodzaju zachciankach, z dnia na dzień zmieniał się na los znacznie gorszy od losu śmiertelnika, który musiał ciężko na wszystko pracować.

Znaczy to również, że żadnymi demonami, pomimo ich początkowej przydatności, nikt z Olimpijczyków się w ogóle nie przejmował. Byli oni dla nich tak samo zastępowalni, jak i śmiertelnicy.

 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @Pioter 3 kwietnia 2023 10:33
3 kwietnia 2023 20:36

Dobry komentarz. Wszyscy stojący w kolejce do otrzymania roli zarządcy powinni to przeczytać. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować