Wydawnictwo Brill a polska akademia
W 1683 roku w mieście Lejda zostało założone wydawnictwo Brill. Założył je ten księgarz na ilustracji, Jordaan Luchtman
W zeszłym roku firma przeniosła swoje aktywa z Lejdy do Bostonu. Wydawnictwo to specjalizuje się w publikowaniu wyników różnych badań humanistycznych, w tym również historycznych.
Jak informuje nas wikipedia W XVI wieku n.e. w małym holenderskim miasteczku Leiden, położonym około pół godziny jazdy od Amsterdamu, który stał się jednym z ośrodków studiów nad światem arabskim w Europie. Zgromadziłi się filozofowie, językoznawcy i teologowie ze wszystkich zakątków Holandii i Europy Zachodniej. Według angielskiego historyka Aleistera Hamiltona, uczeni „zrewolucjonizowali studia arabskie i zebrali jedną z najlepszych bibliotek tekstów w historii Europy”. Po pozbyciu się hiszpańskiej władzy miasto stało się „dniem innowacji naukowych, tolerancji religijnej i racjonalnego myślenia”. W przeciwieństwie do większości Europejczyków, dla których impetem do studiowania języka arabskiego był handel (przejmowali wiele szlaków handlowych przez kraje świata arabskiego), w Lejdzie był postrzegany jako „okno wiatru do świata wieków mądrości” .
Wydawnictwo zostało wykupione w 1841 roku przez Everta Iana Brilla, przez co zmieniło nazwę, a z tekstów arabskich przeszło na egipskie, później sumeryjskie, a dziś jest jednym z największych potentatów w publikowaniu wyników współczesnych badań historycznych.
W zasadzie nie wiedziałbym nic o tym wydawnictwie, gdyby nie pewne arabskie forum na FB dotyczące dziejów Bizancjum. Zaczęły mi na nim migać okładki książęk wydanych przez te wydawnictwo w ciągu kilku ostatnich lat, szczególnie z serii East Central and Eastern Europe in the Middle Ages, 450-1450. Sami Państwo możecie zobaczyć jak bardzo dobrze jest to opracowane.
Owszem, zbulwersowałem się trochę, gdy zobaczyłem teksty polskich autorów publikowane wyłącznie w języku angielskim, ale być może akurat pracowali na jakichś zagranicznych uniwersytetach i tak akurat im wyszło. Okazało się jednak, że jest gorzej, niż to wygląda na pierwszy rzut oka. Przy przeszukiwaniu danych któregoś z polskich uniwersytetów wyskoczyły mi publikacje dotyczące polskiego wczesnego średniowiecza wydane przez wydanictwo Brill. A pójście po nitce pozwoliło dotrzeć do kłębka: np do takiego projektu nazwanego: Okres Wędrówek Ludów w dorzeczu Odry i Wisły finansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki, którego efektem była taka publikacja
Jakoś w języku polskim jej nie widziałem. Tak samo jak i wielu innych prac dotyczących naszej historii, a wydanych w tej serii, np takiej
Tak w zasadzie to nawet nie chce mi się tego nawet komentować, ale spróbujcie Państwo się sami zastanowić czy coś takiego możliwe byłoby na holenderskim, norweskim czy włoskim rynku? Napisanie książek naukowych na tematy interesujące ogrom społeczeństwa wyłącznie w językach obcych?
Po co w takim razie przyznawane są granty naukowe w Polsce? Po co w ogóle istnieje cała polska Akademia? Wyłącznie w celu zablokowania dostępu do wiedzy? Wydaje mi się, że jeśli jakiekolwiek wydawnictwo zagraniczne chce skorzystać z wiedzy naszych uczonych, to powinno starać się o wykupienie praw autorskich na polskich uczelniach, płacąc przy okazji również za tłumaczenie na interesujące ich języki innym zatrudnionym na tych uczelniach ludziom. Ale jak widać nie. I ten stan utrzymywać się bedzie tak długo, jak długo Akademią rządzić będą ludzie o mentalności niewolnika.
tagi: historia akademia granty
![]() |
Pioter |
28 października 2024 07:59 |
Komentarze:
![]() |
jan-niezbendny @Pioter |
28 października 2024 08:15 |
Tę drugą książkę przetłumaczono z oryginału polskiego na angielski, tej pierwszej, przygotowanej przez międzynarodowy (czyli anglojęzyczny) zespół, nie przetłumaczono na polski z oryginału angielskiego. Może jakiś wydawca się skusi...
![]() |
Pioter @jan-niezbendny 28 października 2024 08:15 |
28 października 2024 08:21 |
Lepiej potrafi Pan wyszukiwać dane, jak widać. Z tym, że co do zespołu pracującego nad pierwszą książką (i wogóle nad całym projektem) to nie ma Pan racji. Zespół jest całkowicie z Polski - a tylko jego koordynacja była z Niemiec i Danii (zupełnie nie wiem w jakim celu).
![]() |
jan-niezbendny @Pioter 28 października 2024 08:21 |
28 października 2024 08:53 |
Niecałkowicie. Te rozdziały pisali autorzy chyba nie z Polski.
- Peter Heather "Migration and Identity in Late Antiquity"
- Alexandra Pesch "Shared Divine Imagery: Gold Bracteates"
- Andreas Rau "Southern Scandinavia in the Migration Period – an Overview"
- Michail Lyubichev and Kyrylo Myzgin "Migration-Period Culture and Changes in the East European Forest-Steppe Zone"
- Zsófia Rácz "Who Were the Gepids and Ostrogoths on the Middle Danube in the 5th Century? An Archaeological Perspective"
- Michael Schmauder and Jan Schuster "Between the Rhine, the Danube and the Oder from the 5th to the End of the 7th Century: a Sketch"
- Michel Kazanski "East Germanic and Alano-Sarmatian Finds of the Early Migration Period in the Roman West"
NB, Holendrzy ostatnio wzięli się za "niderlandyzację" swoich uczelni, planując prawo nakazujące państwowym uczelniom oferować co najmniej dwie trzecie kierunków w miejscowym narzeczu (czyli pewnie dzisiaj bywa mniej niż dwie trzecie). Jak zresztą widać na obrazkach, ich czołowe wydawnictwo naukowe (przynajmniej jeśli chodzi o humanistykę) trzaska wiekszość pozycji po angielsku. To samo jest pewnie z Elsevier, chociaż oni bryluja w naukach przyrodniczych. W Norwegii natomiast już w 2000 roku (takie dane podał mi Google) większość prac naukowych publikowano po angielsku, chociaż Norwedzy swój język mają. Nawet dwa. ;)
Kiedyś jezykiem nauki była łacina, potem niemiecki i francuski, teraz angielski ma zdecydowaną przewagę. Nie twierdzę, że tak jest dobrze. Po prostu tak jest.
![]() |
Pioter @jan-niezbendny 28 października 2024 08:53 |
28 października 2024 09:13 |
Ja nie mam co do tego żadnych obiekcji (jako do języka nauki). Natomiast mam obiekcje co do pracowników polskich instytucji naukowych robiących projekty za pieniądze polskich podatników, że nie publikują uzyskanych wyników w języku urzędowym naszego państwa.
![]() |
OjciecDyrektor @Pioter |
28 października 2024 09:19 |
Ciekawe czego p. Wiszewski się doszukał? Bo obawiam sie, że szukał, szukal i nie znalazł, a jak znalazł, to nic sensiwnego mu nie zaświtało w głowie. Bo samo ujęcie ram książku, że od chrztu Polski już sugeruje zawężenie badań, żeby Broń Boże nie wyszło p. Wiszewskiemu, że Mieszko I wcale nie ochrzcił się, a tylko obmył w cudownym źródełku po szczęśliwych narodzinach syna.
Choć ciekawość mnie trochę zżera...:)
![]() |
gabriel-maciejewski @jan-niezbendny 28 października 2024 08:15 |
28 października 2024 09:27 |
Ja już proponowałem różnym "naukowcom" wydawanie ich publikacji. Oni uciekają od tego, jak diabeł od święconej wody. Ich cyrografy są za mocne
![]() |
gabriel-maciejewski @jan-niezbendny 28 października 2024 08:15 |
28 października 2024 09:30 |
Pan Wiszewski normalnie, na polski rynek wydaje jakieś broszurki. Mam jego książkę o Henryku PObożnym. Pisze także jakieś poczty książąt i królów dostępne po 18 zeta, z ilustracjami. Rozumiem, że pożyczonymi do Matejki
![]() |
gabriel-maciejewski @jan-niezbendny 28 października 2024 08:15 |
28 października 2024 09:32 |
A Urbańczyk takie numerasy wywija
![]() |
jan-niezbendny @Pioter 28 października 2024 09:13 |
28 października 2024 09:39 |
Narzucenie takiego obowiązku wszystkim bez wyjątku wydaje się czymś pomiędzy trudnym a niemożliwym, chociażby z tego powodu, że w wielu dziedzinach nie sposób zrobic nic sensownego bez komunikacji przede wszystkim ze światową społecznością badaczy, a liczba potencjalnych odbiorców takich publikacji w Polsce to czasem kilkadziesiąt osób. Ale oczywiście w pewnym zakresie, interesującym szerszą publiczność (np. w przypadku badań nad historią Polski), można o czymś takim pomyśleć. Trzeba by jednak ustalić pewne kryteria i przewidzieć na to pieniądze. Ewentualnie udostępniać polskim prywatnym wydawcom prawa do publikacji za darmo pod warunkiem, że zapewnią tłumaczenie i redakcję na profesjonalnym poziomie.
![]() |
Pioter @jan-niezbendny 28 października 2024 09:39 |
28 października 2024 10:05 |
Narzucenie takiego obowiązku jest wbrew pozorom bardzo łatwe i morze zostać uregulowane jednym zdaniem na etapie sporządzania umowy dotacyjnej. Na wyższym poziomie reguluje się to w statucie instytucji przyznającej środki na dany cel.
Cały czas mówimy o pracownikach uczelni publicznych pracujących za publiczne środki.
![]() |
jan-niezbendny @Pioter 28 października 2024 10:05 |
28 października 2024 10:35 |
Prawnie łatwe, ale trzeba wyłożyc na ten cel dodatkowe pieniądze. Nie znam się na organizacji i finansowaniu badań naukowych, ale skoro mają one swoje budżety - często niemałe - to publikacje muszą być w tych budżetach uwzględnione. W końcu redakcji, recenzji, składu, druku itp. nie zrobi się za darmo. System zupełnie słusznie promuje publikacje w prestizowych czasiopismach i wydawnictwach o zasięgu globalnym, a są one prawie wyłącznie anglojęzyczne. W dodatku zespoly międzynarodowe z reguły sa na ten język skazane. Nie można wymagać od naukowców, żeby sami tłumaczyli swoje prace na polski, czy też żeby robili to za darmo. Ich zakres obowiązków w ramach miesięcznej pensji po prostu tego nie obejmuje. To tak jak z oświatą. Samorządy mają ustawowy obowiązek utrzymywac szkoły i to robią, ale głównie ze środków budżetu państwa transferowanych do jednostek samorządu terytorialnego w formie subwencji i dotacji.
![]() |
z-daleka @OjciecDyrektor 28 października 2024 09:19 |
28 października 2024 11:01 |
".. a jak znalazł to nic sensownego mu nie zaświtało w głowie"
A jak by się okazało , że kraj Mieszka handlował z kalifem Bagdadu pochodzenia słowiańskiego ? Takiego ryzyka chyba by się nie podjął...
:)
![]() |
ArGut @jan-niezbendny 28 października 2024 10:35 |
28 października 2024 12:35 |
>Prawnie łatwe, ale trzeba wyłożyc na ten cel dodatkowe pieniądze. Nie znam się na organizacji
>i finansowaniu badań naukowych, ale skoro mają one swoje budżety - często niemałe - to
>publikacje muszą być w tych budżetach uwzględnione.
Jak publikacje w języku polskim NIE MAJĄ BYĆ uwzglądniane to nie finansować z środków budżetowych. Odrzucać z powodów formalnych. PROSTE.
![]() |
ArGut @gabriel-maciejewski 28 października 2024 09:32 |
28 października 2024 12:41 |
zaloguj się by móc komentować
![]() |
jan-niezbendny @ArGut 28 października 2024 12:35 |
28 października 2024 13:38 |
Proste, tylko trzeba mieć świadomość, że niczego nie wykreuje się samym nakazem. Wytłumaczę na przykładzie zaczerpniętym z SN. Nie tak dawno temu pan prof. Łukasz Święcicki nawiązał do swojego artykułu na temat związku pomiędzy sezonowością epizodów maniakalno-depresyjnych a płcia pacjentów (coś tak jakby, dokładnie nie pamietam). Żeby przynajmniej próbować sensownie sie wypowiedzieć w dyskusji wypadało artykuł przejrzeć - po angielsku, bo wersji polskiej nie ma. Pan Profesor nawet podkreślił, że jego badanie opublikowało nie byle jakie, tylko prestiżowe i międzynarodowe czasopismo medyczne. I nawet nie przyszło mu do głowy, żeby ten artykuł kiedyś opublikować po polsku dla ciekawego, a nieznającego języków czytelnika.
Otóż, jeśli w przyszłości postawimy profesorowi warunek: dostaniesz grant na swój pomysł, ale ma to ukazać się także po polsku, to trzeba ten grant zwiekszyć o pewną kwotę. Nie można po prostu powiedzieć: bierzesz pan pieniądze z polskiej, państwowej kliniki i ma pan publikować po polsku. Żadnej dodatkowej kasy! To znaczy, można (to faktycznie jest najprostsze), ale wtedy może nie starczy właśnie na publikacje angielską. I to jest niewielki problem, o ile nie będziemy się później profesora czepiali, że nie ma publikacji w prestizowych pismach. Albo ogólnie narzekać, że polska nauka nie wychodzi, jak to mówią, w szeroki świat.
A ta książka trojga badaczy o Europie Centralnej w Średniowieczu to jeszcze inny przypadek. Czy na pewno jest to publikacja "z grantu"? A może ksiązkę zamówił Cambridge University Press? I tu mamy pytanie: czy z automatu każdą książkę dotyczącą Polski wydaną gdziekolwiek na świecie w obcym języku mamy tłumaczyć? A jesli nie każdą, to potrzebny jest jakis mechanizm selekcyjno-decyzyjny. No i oczywiście pieniądze.
![]() |
tomasz-kurowski @Pioter |
28 października 2024 14:03 |
Holendrzy podobno zdecydowanie przodują w Europie pod względem proporcji publikacji wydawanych po angielsku do wydawanych po holendersku. Mówiono mi (kilka lat temu i powtarzam liczby "z głowy"), że Holendrzy publikują pięćdziesięciokrotnie (!) więcej po angielsku niż we własnym języku, Niemcy ośmiokrotnie, a Francuzi dwunastokrotnie. Opatrzono wówczas te liczby kąśliwym komentarzem, że ów trend jest we Francji o tyle nowy, co zwyżkowy, oraz że "jak ktoś już coś publikuje po francusku, to prędzej w Kanadzie". Przy czym zakładam, że te proporcje zdecydowanie zawyżają publikacje STEM, to znaczy, myśląc po holendersku, te spod znaku Elseviera, a nie Brilla; dotyczą też one głównie artykułów naukowych, a nie zaadresowanych do szerszej publiki książek. Mimo to, ciekawe jak na tym tle wypada Polska.
![]() |
tomasz-kurowski @jan-niezbendny 28 października 2024 13:38 |
28 października 2024 14:26 |
Jeśli chodzi o artykuły naukowe, to sprawę komplikują prawa oryginalnego wydawcy i potencjalne oskarżenia o autoplagiat. Wersja polska musiałaby powstać jako tłumaczenie i pewnie wymagałby zgody wydawcy. Podejście odwrotne, to znaczy oryginał w wersji polskiej, szkodziłoby zasięgowi publikacji i ewaluacji autorów.
Swoją drogą, przed Brexitem prowadziliśmy tu tak zwane podwójne dyplomy, gdzie student zaczynał studia na jednej uczelni (np. pierwszy semestr magisterskich w Polsce), a kontynuował na drugiej (roczny Master of Science z pracą dyplomową w UK) i wtedy funkcjonował wymóg dwujęzyczności ze strony polskich partnerów, ale dotyczący tylko abstraktów prac dyplomowych. Odwiedzali mnie wówczas polscy magistranci z prośbami o pomoc w przełożeniu abstraktu na język ojczysty...
![]() |
ArGut @jan-niezbendny 28 października 2024 13:38 |
28 października 2024 14:41 |
Przyznam, dużo kolega nawigator napisał ... i niew wiem jak się to ma do akademii, pracy na budżetach NCN czy nawet wymogach formalnych czy administracyjnych dysponowania środkami budżetowymi/publicznymi.
Natomiast jak sponsor jest PRYWATNY czy ZEWNĘTRZNY to nic mnie do tego jak chce dysponować środkami i w jakich językach wydawać sponsorowaną przez niego pracę. Dla mnie PRYWATNY/ZEWNĘTRZNY sponsor nie ma obowiązku być pluralistyczny ...
Swoją drogą ciekawe czy można podpisać pluralistyczny cyrograf ? I czy wogóle cyrograf może mieć wyłączenia ...
![]() |
ArGut @tomasz-kurowski 28 października 2024 14:26 |
28 października 2024 14:47 |
A jak wygląda sprawa tłumaczeń prac, będących źródłami ( kwestia cytowania ). Gdy są różne języki. Praca w języku angielskim, źródło w języku niemieckim, brak zewnętrznego tłumaczenia.
Autor pracy może to zrobić? Czy wtedy może dostać zarzut ze strony recenzenta, że "nie ma dystansu" ..., za bardzo korzystnie interpretuje pracę ... itp.
![]() |
tomasz-kurowski @ArGut 28 października 2024 14:47 |
28 października 2024 15:00 |
Nie znam się na tłumaczeniach, ale chyba nie podlegają one formalnej recenzji naukowej, podobnie jak większość publikacji w formie książkowe. Jest tylko nadzór i ocena redaktorów, przez co tego typu publikacje są z reguły liczone jako mniej ważne i często odradza się je szczególnie naukowcom na wczesnym etapie kariery.
Jedna ważna pani profesor podsumowała mi pewne rodzaje grantów i publikacji słowami "nie można powiedzieć, że są nieważne... mają znaczenie prestiżowe."
![]() |
jan-niezbendny @tomasz-kurowski 28 października 2024 14:03 |
28 października 2024 17:45 |
>>Mimo to, ciekawe jak na tym tle wypada Polska.
Dziś pytanie, dziś odpowiedź. ;) Fragmentaryczna, bo dotycząca tylko 8 krajów i publikacji z nauk społecznych i humanistycznych, ale zestawienie jest wymowne.
![]() |
OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski 28 października 2024 09:32 |
28 października 2024 17:53 |
No ya cena za ksiażke Urbanczyka to jawna cenzura. Wydac na Zachodzie i ustalic cene zaporowa. I cacy. Niby wiedza jawna, dostepna, ale...dla kogo? Nawet dobrze zarabiajacy ludzie nie beda kupowac ksiażku za 630zl, jesli zawiera w sobie jakies oklepane schematy
![]() |
OjciecDyrektor @tomasz-kurowski 28 października 2024 14:03 |
28 października 2024 18:03 |
Czyli juz na etapieumpwy wydawniczej konstruuje się czarcią zapadke. To fos w stylu umowy na wyłaczność i gadanie o wolnosci nauki, o prawie dostępu do wiedzy do walenie zielonego krasnala. Umowa po polsku brzmi "Masz tu 10 tyś funtów i się zamknij"
![]() |
jan-niezbendny @OjciecDyrektor 28 października 2024 17:53 |
28 października 2024 18:10 |
Przeciez u wydawcy jest za 30 GBP = 36 GBP. Plus wysyłka, jeśli ktoś sobie życzy wersję drukowaną.
Przed zakupem można przeczytać streszczenie każdego rozdziału i kompletną do niego bibliografię, a jeśli ktoś naprawdę, ale to naprawdę potrzebuje, a nie ma pieniędzy, to może będzie mu wybaczone sięgnięcie do pełnej treści za friko. Jest to dość łatwe (nie w każdym przypadku, ale w tym tak) i podobno nie wahają się tak czynić nawet akademiccy uczeni, ale w zasadzie jest to kradzież własności intelektualnej, więc już nic więcej nie powiem.
![]() |
jan-niezbendny @jan-niezbendny 28 października 2024 18:10 |
28 października 2024 18:11 |
Przepraszam, oczywiście 36 EUR = 30 GBP. Około.
![]() |
OjciecDyrektor @jan-niezbendny 28 października 2024 18:10 |
28 października 2024 18:20 |
Dziękuję..:). Mam nadzieje ze koszt wysyłki to nie jest 100 €.
![]() |
Paris @Pioter 28 października 2024 10:05 |
28 października 2024 18:44 |
PATOLOGIA AKADEMICKA...
... to jest ZBYT NIEADEKWATNE okreslenie dla tego ZLODZIEJSTWA AKADEMICKIEGO !!!
Po prostu KARYGODNY SKANDAL to jest.
![]() |
Paris @OjciecDyrektor 28 października 2024 17:53 |
28 października 2024 18:57 |
I slusznie,...
... bo zeby myslec, ze schematy beda ,,nieoklepane,, - to trzeba byc IDIOTA !!!
![]() |
tomasz-kurowski @jan-niezbendny 28 października 2024 17:45 |
28 października 2024 19:08 |
Wygląda, że proporcje w naukach społecznych i humanistycznych są faktycznie sporo równiejsze i za granicą. A Polska trochę odstaje albo w 2014 odstawała.
![]() |
tomasz-kurowski @OjciecDyrektor 28 października 2024 18:03 |
28 października 2024 19:11 |
Tak z perspektywy czysto badawczej jest trochę lepiej, przynajmniej w naukach przyrodniczych, bo święci ostatnio sukcesy otwarty dostęp (open access) i w wielu krajach fundowane z publicznych pieniędzy artykuły naukowe muszą być udostępniane za darmo (choć czasem z różnymi sześcio- czy dwunastomiesięcznymi embargami); w Polsce chyba od 2020. Przy czym np. w Polsce prace zbiorowe jak omawiane tu książki są z tego wyłączone, co akurat jest sporo większym problemem w naukach społecznych i humanistyce niż w naukach przyrodniczych.
![]() |
tomasz-kurowski @OjciecDyrektor 28 października 2024 17:53 |
28 października 2024 19:12 |
Model biznesowy Brilla i podobnych wydawnictw opiera się na sprzedaży tych książek bibliotekom akademickim, które mają różne zlecenia stałe na książki z danych serii czy dziedzin, stąd często wysokie ceny. Sprzedaż detaliczna to raczej drobny ułamek dochodów i rzecz drugorzędna z perspektywy wydawcy.
![]() |
Szczodrocha33 @Pioter |
28 października 2024 20:16 |
"Po co w takim razie przyznawane są granty naukowe w Polsce? Po co w ogóle istnieje cała polska Akademia?"
Najprościej chyba można odpowiedzieć krótko: po to żeby była.
Jak państwo jest na niby to i jego instytucje są na niby.
Wystarczy porównać co serwuje polska wikipedia, a co angielska wersja.
Szczególny ubaw ma człowiek jak sprawdza w polskiej wiki biogramy.
"Urodził się, wstąpił, wystąpił, ukończył ....tip itd..."
Czasami - "złożył oświadczenie, doniesienie..."
![]() |
MarekBielany @tomasz-kurowski 28 października 2024 19:12 |
28 października 2024 21:12 |
Daj Boże zdrowie.
![]() |
piere11 @OjciecDyrektor 28 października 2024 09:19 |
28 października 2024 22:12 |
"Choć ciekawość mnie trochę zżera...:)"
Chyba za bardzo nie doszukał, jak wynika z uwag polemicznych Pawła Zmudzkiego:
https://rcin.org.pl/dlibra/publication/20957/edition/11580/content
A książka do wygląda na to, że monografia na habilitację, jak sam pisze o sobie:
![]() |
OjciecDyrektor @piere11 28 października 2024 22:12 |
28 października 2024 22:30 |
Ok. Ale polemista też tkwi po uszy w kronice "Ściemniacza" Galla Anonima. To jest dom wariatów.
![]() |
kskiba19 @OjciecDyrektor 28 października 2024 17:53 |
29 października 2024 12:17 |
Tam takie rzeczy tyle kosztują, w każdej branży. Od informatyki po budownictwo. Z wszystkimi innymi dziedzinami życia i nauki pośrodku.
![]() |
kskiba19 @Szczodrocha33 28 października 2024 20:16 |
29 października 2024 12:23 |
Ja wczoraj miałem porownanie. Hasło dotyczące hiszpańskiego zdobywcy, właściwie bardziej odkrywcy, bo Indian nie tępił tylko z nimi normalnie współpracował.
Wersja angielska rozmiarem odpowiada hiszpańskiemu oryginałowi. Polska niestety to skrót skrótu.
Hmm, może przetłumaczę z angielskiego. W sumie czemu nie?
![]() |
Szczodrocha33 @kskiba19 29 października 2024 12:23 |
29 października 2024 14:36 |
"Wersja angielska rozmiarem odpowiada hiszpańskiemu oryginałowi. Polska niestety to skrót skrótu."
Bo polska wersja to zwykle skrót skrótu.
Albo kopiujują i wklejają z angielskiej, albo skróty.
A już chyba najbardziej tragikomiczne i groteskowe są właśnie biogramy, o których wspomniałem.
W ogóle całą tą polską wiki to chyba układa i nadzoruje Michnik z kolegami, jak to kiedyś zauważył słusznie nasz gospodarz.