Dla Europejczyjków powoływanie się na dziedzictwo rzymskiej cywilizacji jest czymś oczywistym. Miasta takie jak Konstantynopol (Stambuł), Moskwa czy Londyn nazywają się drugim czy trzecim Rzymem, nawiązując w ten sposób do ciągłości imperialnej władzy. Do tej ciągłości nawiązywał również tytuł cesarzy Rzeszy, sułtanów Turcji czy carów Wszechrusi, a ostatecznie nawet cesarza Francuzów.
 

Zobaczmy więc jak to wygląda w numizmatyce.

Na pewno odwołania do Rzymu znajdziemy tam, gdzie się ich spodziewamy, czyli w Italii,

ale taki sam motyw wilczycy karmiącej rzymskie bliźnięta znajdziemy również na banknoctach Rumunii, choć ten utworzony w XIX wieku kraj stara się udowodnić, że jest spadkobiercą Rzymu i Bizancjum, więc nie powinno nas to dziwić.

Do rzymskiego Włosi dziedzictwa odwoływali się chętnie w czasach faszystowskich, miało to uzasadniać ich pretensje do panowania nad basenem Morza Śródziemnego i Afryką.

Często również w propagandzie uwiecznianej na banknotach nawiązuje się rzymskim mitów czy bóstw sprzed okresu cesarskiego, co szczególnie widać w przypadku państw, których głównym symbolem jest

rzymski orzeł legionowy bądź faszyna. I powiedzmy, że jest to uprawnione dla krajów z naszego kręgu kulturowego.

Ale do rzymskiego dziedzictwa odwołuje się również Syria,

która na banknocie 100 funtowym z 1998 zamieściła podobiznę cesarza rzymskiego Marcusa Juliusa Philippusa czyli Filipa Araba.

 

---

tagi: numizmatyka 

	Pioter
	18 czerwca 2018 04:24

4     1370    8 zaloguj sie by polubić