-

Pioter : Kiedy bogowie zorientowali się, że nie są w stanie zmienić tego co już się stało, stworzyli historyków.

Dušan Třeštik „Wielkie miasto Słowian, zwane Praga” - część III

Dušan Třeštik

 

„Wielkie miasto Słowian, zwane Praga”. Państwa i niewolnicy w Europie Środkowej w X wieku.

 

część I

część II

[ciąg dalszy]

 

 

Nie pomogą nam w rozwikłaniu tego problemu nawet studia prowadzone przez A Putika dotyczące nazwy Gebal i podobnych w Biblii. Wskazuje on, że jeśli chodzi o Tubal, to nijak nie można tego wiązać z Europą zaalpejską, dlatego, że Tubal nigdy nie miał nic wspólnego z „narodami północy”. Gebel i Gebalim występuje w Biblii częściej, raz należy to rozumieć jako Byblos, a Gebalim jako ludzie z Byblos, ale również można to rozumieć Gebal ogólniej jako ziemię Edomitów. Ten pierwszy Gebal – Byblos zawsze był uważany jako nieodłączna część ziemi Kaanan.

Do tego dochodzą badania Lewickiego, który dowodzi, że w X wieku hebrajską nazwą Czech (co zresztą poświadcza Josippon) było Kaanan, „dlatego, że mieszkańcy tej ziemi sprzedają swoich synów i córki wszystkim narodom”- rozumie się to w ten sposób, że tak jak to działo się u Kaaneńczyków (Gen 9,5; Lew 25,46), że ziemia ta miałaby dwie nazwy, co wyjaśnił Putik faktem, że Gebal-Byblos był w tradycji biblijnej zawsze uważany za integralną część Kaananu. Obie nazwy nie przeczą sobie. Gebal więc wskazuje na jakieś miasto, a dopiero w drugiej kolejności na kraj, ale przynależy przy tym do Kaananu. Obie nazwy wskazują też na handel, a szczególnie handle niewolnikami, są więc w tym przypadku zupełnie jasne.

Niejasne jest jedynie co one właściwie oznaczały. Musimy sobie przy tym uświadomić, że nowe środkowo europejskie państwa X wieku nie miały żadnych nazw. A przynajmniej nie używały nazw współczesnych (Polska czy Czechy), co jest bezsprzecznym, ale strasznie mylącym. Kraje te składały się z różnych ziemi i ludów, które tworzyły własne jednostki, dlatego trzeba było dla nich jakąś nazwę stosować, która by całość identyfikowała. Sąsiedzi nazywali te ziemie od imienia panującego – Bolesława czy Mieszka, ale co z tym miał zrobić Arab czy Żyd? Przykład widzimy u Ibrahima. To co dziś nazywamy Polską, opisuje tak, jak to usłyszał w Pradze – jako „ziemię Mieszka”. Krajowi pod władzą Bolesława nie nadaje żadnej nazwy – chyba dlatego, że żadnej nazwy ten kraj nie miał. Mówi o Bolesławie jako o królu trzech miast (czy może raczej krajów, Arabowi było to wszystko jedno), Pragi, Bohemii i Krakowa. Nie było to niczym niezwykłym dla cudzoziemca – to było czymś normalnym. Gdy w roku 990 Mieszko opisywał swój kraj, który ofiarował św Piotrowi, zrobił to w ten sposób, że nazwała go „civitas Schinezgbe cum omnibus suis pertinentils”, przy czym kraj ten obejmował ogromny obszar. Nazwa Polska dla tego konglomeratu pojawiła się dopiero w początkach XI wieku. Dla wielu będzie to nawet szokiem, że nie była to żadna „długa tradycja” a był to odgórny akt jednorazowy. Wykazał to ostatnio dokładnie Johannes Fried: Polska została nazwana w czasie Zjazdu w Gnieźnie, a nadanie jej nazwy było częścią złożonego rytuały, z którym przybył cesarz Otton III.

Dla nas ważne w tym jest to, że gdy Mar Saul i Mar Josef przyszli z poselstwem swego władcy do Kordoby, musieli go jakoś nazwać. Zidentyfikowali go więc jako władcę wielkiego kupieckiego miasta Byblos-Gebal-Praga, z dodaniem ziemi Kaanan, a więc jako władcę Gebalimu – Prażan, „którzy są Słowianami”, czyli Kaananeńczykami, ponieważ żyją z handlu niewolnikami. Było to na pewno trochę skomplikowane, ale opis pozostała jasny. Kraj Bolesława właśnie tak wyglądał.

Władca Gebalimu – Prażan w każdym wypadku wyglądał tak, jak to opisuje list Chazdaja, umiejscawiając go pomiędzy powstającą Rzeszą Niemiecką a Bizancjum. Jak był doceniany w samej Rzeszy ukazuje na przykład argument, którego w 968 roku użył poseł Ottona I, starający się o ślub z księżniczką bizantyjską. Gdy Bizantyjczycy twierdzili, że „byłoby rzeczą niesłychaną, gdyby córka zrodzona w purpurze, ze w purpurze zrodzonego cesarza została wydana innym narodom” odrzekł mu wysłannik Ottona, że przecież niedawno córka cesarza została wydana za króla Bułgarów, i że jego pan „ma pod sobą dożo mocniejszego króla Słowian, niż Piotr, król Bułgarów, który dostał za żonę córkę cesarza Christofora”. Tym królem był bez wątpienia Bolesław I, bądź Mieszko, który niedawno przyjął chrześcijaństwo. Przy czym obaj, a szczególnie Bolesław, byli „królami jednego miasta”. Bolesław był przy tym władcą kupieckiego miasta Praga-Byblos-Gebal, a o jego sławie i wpływach decydował targ na Male Strane dużo bardziej niż górujący nad nim zamek.

Właściwie to nawet nie wiemy kiedy powstał praski zamek, nie wiemy także kiedy pod nim usadowił się ten międzynarodowy targ. Decydującą datą dla rozwoju targu był rok 935, oznaczający początek zawładnięcia Czechami i przy tym początek czeskiej ekspansji. To właśnie dostarczyło na praski targ ogromne ilości niewolników, ale mamy powody aby przypuszczać, że ten trend zaczął się już wcześniej. Do przesunięcia się zachodnich dróg handlowych z Panonii na Pragę, o czym mówiliśmy już wcześniej, doszło w pierwszych dziesięcioleciach X wieku. Już na początku 30tych lat Wenecjanie starali się zniszczyć dobrze prosperujący żydowski handel biegnący przez kraje Henryka I, dotyczyło to również tej części szlaku, która biegła przez Pragę. Pomogła nam w datowaniu tych wydarzeń głównie archeologia, wiemy na przykład, że w tym okresie nagle w Czechach pojawiają się ogromne ilości bursztynu, co świadczy o otwarciu nowego szlaku do Bałtów, ale datowanie jest niestety zgrubne.

W Legendzie Krystiana znajdujemy bliższe informacje o wojakach, którzy z rozkazu Dragomiry zabili w roku 921 księżną Ludmiłę. Nazywali się Tuda i Gomon i byli dowódcami w drużynie Dragomiry, a także i jej małżonka Vratislava I. Po zabójstwie Ludmiły rządzili wraz z Dragomirą „jako wielcy książęta”, aż Dragomira zaczęła się ich mocy obawiać, i nakazała ich, wraz całą ich świtą, pozabijać i wygnać z kraju. Ich imiona nie są w żadnym przypadku słowiańskie, bardziej germańskie. Wielu badaczy uważa, że są do starogermańskie imiona nordyckie. Najprostszym wyjaśnieniem jest w tym przypadku, że chodzi o wareskich kupców, którzy przyszli do Pragi z Kijowa. Wiemy przecież, że Waregowie często zamieniali kupiectwo (i łupiestwo) na służbę w drużynach książęcych, a nawet cesarza bizantyjskiego. Tunna i Gomon byliby wtedy tożsami z tymi Rusami, z którymi spotkał się w Pradze Ibrahim. Arabowie bowiem nazywali Waregów Rusami i odróżniali ich od Słowian. Dla nas ważne w tym przypadku będzie, że połączenie handlowe z Kijowem było czynne już w czasach Vratislava I (915-921), a targ pod grodem już wtedy istniał.

Ibrahim mówi (w roku 961 bądź 966), że do Pragi przybywali Słowianie i Rusowie z Krakowa. Tu chodzi więc o wareskich Rusów z Kijowa, którzy obowiązkowo szli przez Kraków. Aktywność Normanów na trasie Kijów – Praga poświadczają także nazwy miejscowe urobione od „Wareg”, na które wskazywał R Ekblom. Widział w nich rozmieszczenie skandynawskich osad na szlaku od Bałtów aż do stepów czarnomorskich, z których część leży także przy trasie Waregów z Kijowa do Pragi. Niejaśni są wobec tego ci Słowianie, bowiem nie mamy żadnych poświadczonych aktywności kupieckich miejscowych Słowian. Prawdopodobnie więc nie chodzi o zawodowych kupców, a o ludzi docierających do Pragi z towarami, niewolnikami i czym innym. Prawdopodobnie wśród nich są również ludzie z „ziemi Mieszka”. O połączeniu więc szlakiem kupieckim Pragi z Bałtykiem nie możemy wobec tego wątpić. Jeszcze przed rokiem 961 mamy poświadczony przebieg korespondencji chazarksiej, a więc również szlak do Chazarii przez Kijów i Bolgar.

Dalszym szlakiem, który wymienia Ibrahim, jest szlak na Węgry. Z Węgier do Pragi przybywali Madziarzy (jako dostarczyciele towarów, podobnie jak i Słowianie z Krakowa, a nie jako kupcy) i Żydzi. To nie jest jednak jasne, o sytuacji na Węgrzech w X stuleciu wiemy bardzo mało. Pewne jest, że według Konstatyna Porfogeneta Czesi i Węgrzy mieli styczność, a nawet miało dochodzić między nimi do małżeństw. Wiemy, że później, w wieku XI, Węgry były dla Czechów takim standardowym targiem niewolników. W tym okresie mmay na Węgrzech poświadczonych wielu islamskich kupców z Chorezmu, Chazarska korespondencja tu wylicza jeszcze przed rowkiem 961, że z gminy żydowskie utrzymują kontakty handlowe z Kijowem, Bolgarem i Chazarią. Żywe także były kontakty handlowe z Bizancjum. Z jednej rabińskiej odpowiedzi wynika, że w Pradze zaopatrywali się jeszcze po roku 1018 żydowscy kupcy z Bizancjum, zaopatrujący Konstantynopol w niewolników.

Ostatni szlak praskiego handlu, który wymienia Ibrahim, jest szlak obsługiwany przez „Żydów pochodzących z ziemi islamu” to jest najprawdopodobniej z kraju Ibrahima, czyli Kalifatu Kordoby. Na pewno nie byli to kupcy z Chorezmu. Ibrahim bowiem bardzo dokładnie przyglądał się wschodnioarabskim dirhemom na targu w Moguncji, więc gdyby spotkał w Pradze kupców z tej ziemi, na pewno by o tym wspomniał.

Jak wyglądały takie szlaki opisuje to w ciekawy sposób jeden z cudów św Wacława wymieniony w legendzie Crescente fide, powstałej tuż po roku 974 w Pradze. Pisze się tam, ze w jakimś mieście w kraju Franków jakiemuś chromemu mężowi w trakcie snu ukazał się człowiek w białej szacie, który wezwał go, aby szedł do kościoła św Wita do Pragi, gdzie spoczywa ciało św Wacława, a wtedy zostanie uzdrowiony. Chromy rozwiązał to w ten sposób, że udał się do kupców i zapłacił im aby zawieźli go na wozie do Pragi, gdzie został uzdrowiony. Ukazuje to, że pomiędzy Frankami (chyba chodzi o Moguncję) a Pragą kursowały kupieckie karawany tak często, że można było z nich korzystać jako z pewnego transportu.

W jaki sposób targ był zaopatrywany w niewolników ukazuje znów Kristianowa legenda. Kristian chciał poświadczyć jak bardzo Wacław dbał o właściwe podejście do obrzędów kościelnych, więc opisuje, że przed corocznym chrztem wielkanocnym było mało chłopców, więc Wacław posłał sługi na targ i dał własne pieniądze, aby wykupili wszystkich chłopców i w ten sposób dopełnił liczbę chrzczonych. Idea tej historii nie mówi o tym, że Wacław wykupił tych chłopców z niewoli, przeciwnie, on ich zakupił dla siebie. Historia jest o tym, że był to wielce drogi zakup, a Wacław nie szczędził żadnych pieniędzy, aby tylko zapewnić właściwy przebieg chrztu. Chłopcy przecież byli normalnie zakupowani w celach kastracji, co przynosiło największe zyski, i wobec tego byli znacznie drożsi niż zwyczajni niewolnicy. Najciekawsze w tej historii jest jednak to, że Kristian w ogóle nie pomyślał o tym, że na praskim targu mogło akurat tego towaru zabraknąć, a zakup dokonany przez Wacława ukazuje jako coś oczywistego.

Jako płacidła na praskim targu wymienia Ibrahim „mitkal-al-markatija”, z którymi przychodzili kupcy, miejscowe monety „kinszar” oraz jako drobny pieniądz „płótna, których jest dziesięć na jeden kinszar. „Kupiecki mitkal” jest nadal niejasny, ale musiało przecież chodzić o ciężką monetę do handlu zagraniczną (więc nie może chodzić o siekane srebro), chodzi więc o arabski dirhem, który w tym handlu wtedy dominował.

Taki „cudzy pieniądz” znał także Kristian. Przepisał on w swej legendzie jeden cud z Crescende fide, gdzie mówi się o tym, jak Wacław oswobodził jednego męża z więzienia. Spadły z niego okowy, ale strażnicy nie chcieli uwierzyć w cud, dlatego schwytali go ponownie, a sprzedali go „lonqiquis paganis”. Gdy kupcy go przejęli, jego okowy ponownie spadły, a kupcy „dlatego, że byli poganami” w cud uwierzyli i puścili go wolno. Kristain przy tym dodaje, że mąż ów został sprzedany „peregrino precio” „za cudzy pieniądz”. Te cudze pieniądze musiały być czymś innym niż denary, więc to chyba są „mitkale”, o których mówi Ibrahim, najpewniej arabskie dirhemy bądź złote dinary. W znaleziskach monet są one rzadkością, ale to nic nie musi znaczyć. Wiemy przecież, że skarby nie odzwierciedlały prawdziwego obiegu monet.

[ciąg dalszy nastąpi]



tagi: czechy  niewolnicy  wielka morawa  kalifat 

Pioter
1 lutego 2019 19:41
9     1442    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

saturn-9 @Pioter
1 lutego 2019 21:37

W znaleziskach monet są one rzadkością, ale to nic nie musi znaczyć. Wiemy przecież, że skarby nie odzwierciedlały prawdziwego obiegu monet.

 

Odetchnąłem z ulgą. Nie wypada cytować panią profesor z Oxfordu: " ale monet surprisingly brakuje". CDN czyli jeszcze poczuję się wezwany do reakcji. Ślina cieknie na odcinek następny.

Jeżeli jakiś koment to jedynie, że brak na tych szlakach handlowych wzmianki o stacjach gdzie noc spędzano czyli tzw. karawanseraje. Ile kilometrów mogła taka karawana kupiecka, z niewolnikami jako kulami u nogi, pokonać w ciągu dnia? 20 a może 50 km? Trakty w te czasy nie były bite. O ile kupcy z Orientu, czy innych zwiewnych regionów, nie dysponowali 'latającymi dywanami' co w zasadzie byłoby logiczne, genealogia obliguje. Jestem skłonny stawiać na 30 km. 30 km tylko a nie więcej?

No, gdy ja rzeźki młodzieniaszek 'między czterdziestką a śmiercią'', pokonuję odcinek 8 km w przeciągu 30 albo 60 minut zależnie od kondycji dnia, bez pokonywania cieków wodnych idąc bitym szlakiem, to jak to wyglądało z towarem zakutym w kajdany czy inne patenty utrudniające rozpuszczenie się w naturze? Gdy zaczniemy złośliwie wyliczać odległości jakie między poszczególnymi punktami docelowymi Ibrahima syna Jakuba są namierzone to należy z uznaniem stwierdzić, że to jednak nie przelewki w owe czasy były. Tour de l'europe. Bordeaux ... Praha ... Verdun ... Kordoba. Dla rozjaśnienia mapka raz jeszcze:

Tak lepiej widać.

Czapki z głów! Nie dziwota, że narracja się trzyma dziarsko do naszych dni. Akademia zamiera z wrażenia. Ja też nabieram wody w usta...

zaloguj się by móc komentować

Pioter @saturn-9 1 lutego 2019 21:37
1 lutego 2019 22:22

W czasach kolonizacji Śląska po na jeździe mongolskim miasta lokowano w odległości dnia drogi od siebie, czyli co 30 do 40 km. W przypadku o 300 lat wcześniejszym te karawanseraje powinny być mniej więcej w podobnej (jeśli nie mniejszej) odległości. 

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @Pioter
2 lutego 2019 08:16

Z tych wszysktich opisów wynika jednoznacznie, że handel niewolnikami z Europy Środkowej to nie był tam jakiś handelek wśród wielu innych, ale że to była bardzo ważna część ekonomii tamtych czasów. Europa tamtych czasów była tym czym Afryka XVIII i XIX wieku terenem polowań na niewolników i handlu nimi. Jak nie z północy przez Wikingów to z południa przez pogańskich władców.

W tym wypadku rozumiem tę sporą część grodów, która nie była stale zamieszkiwana. Mogła służyć do jednych z dwóch celów. Wersja optymistyczna - schronienie przed łowcami ludzi. Domyślam się, że te polowania były sezonowe. Wersja pesymistyczna - obozy koncentracyjne dla złowionych ludzi, zanim wyruszy się z nimi na targ.

Mnie interesuje jedno. Kto robił za zwiad i jak on wyglądał? Przecież nie szli na przełaj lasem.

zaloguj się by móc komentować

cortes @mniszysko 2 lutego 2019 08:16
2 lutego 2019 09:51

Drogi Ojcze, wspomnę tylko o "pogańskim zagłębiu" Słowian Połabskich, Wieletów, Obodrytów i Pomorzan. To stamtąd pozyskiwano "towar". Wieleci byli dziedzicznymi wrogami Polan i Mieszka. Brat Mieszka zginął właśnie w jednej takiej wojence. Niewolników "odławiali" również Prusowie i dostarczali do emporium w Truso. Wszystko to przypomina "wojny kwiatowe" na obszarze dzisiejszego Meksyku, których celem było pozyskanie maksymalnej ilości żywych jeńców. Los europejskich niewolników był jednak znacząco różny od losu azteckich czy tolteckich jeńców a kres temu położył dopiero dobry chrześcijanin niejaki Cortes.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @Pioter
2 lutego 2019 09:56

Większość historyków raczej skłania się do tej drugiej wersji. Tej pesymistycznej.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @cortes 2 lutego 2019 09:51
2 lutego 2019 12:58

Oprócz wojen byli jeszcze lokalni kacykowie zawsze chętni do sprzedania swoich pobratymców. Przypuszczam, że często handlarze niewolników sami organizowali komórki obsługujące "wyławianie" niewolników na danym terenie, a "personel" tych komórek składał się z miejscowych zaprzedańców.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @mniszysko 2 lutego 2019 08:16
2 lutego 2019 17:37

Wydaje mi się, że za zwiad i pozyskanie towaru na praski targ odpowiedzialni byli Ślężanie, Wiślanie i Morawianie, czasem Rusowie. Ci, którzy stanęli im na drodze (jak np Chorwaci, których nie wiadomo czy umiejscowić w Małopolsce czy na Górnym Śląsku) znikali z kart historii. Na pewno punktami zbiorczymi były Kraków i Ołomuniec, leżące na szlaku Kijów Praga. Mógł takim punktem być Wrocław, ale na razie brak danych (może coś w dalszej części artykułu będzie).

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @saturn-9 1 lutego 2019 21:37
2 lutego 2019 18:15

...narracja się trzyma dziarsko do naszych dni. Akademia zamiera z wrażenia.

Pozwolę sobie wrzucić co takiego pisał Ibrahim ibn Jakub o obszarach na północ od Pragi [F(a)rāga/B(a)rāġa]

   A co się tyczy kraju Mesko, to [jest] on najrozleglejszy z ich [tzn. słowiańskich] krajów. Obfituje on w żywność, mięso, miód, i rolę orna [lub: rybę] . Pobieranie przez niego [tj. Mieszka] podatki [lub: opłaty] [stanowią] odważniki handlowe. [Idą] one [na] żołd jego mężów [lub: piechurów]. Co miesiąc [przypada] każdemu [z nich] oznaczona [dosł. Wiadoma] ilość z nich. Ma on trzy tysiące pancernych [podzielonych na] oddziały, a setka ich znaczy tyle co dziesięć secin innych [wojowników]. Daje on tym mężom odzież, konie, broń i wszystko, czego tylko potrzebują. A gdy jednemu z nich urodzi się dziecko, on [tj. Mieszko] każe mu wypłacać żołd od chwili urodzenia [dosł. w godzinie, w której się rodzi], czy będzie płci męskiej czy żeńskiej. A gdy [dziecię] dorośnie, to jeżeli jest mężczyzną, żeni go i wypłaca za niego dar ślubny ojcu dziewczyny, jeżeli zaś jest płci żeńskiej [dosł. kobietą], wydaje ją za mąż i płaci dar ślubny jej ojcu. A dar ślubny [jest] u Słowian znaczny, w czym zwyczaj ich [jest] podobny do zwyczajów Berebrów. Jeżeli mężowi urodzą się dwie lub trzy córki, to one [stają się] powodem jego bogactwa, a jeżeli mu się urodzi dwóch chłopców, to [staje się] to powodem jego ubóstwa.

    Z Mesko sąsiadują na wschodzie Rus [kraj do dziś niezidentyfikowany- przyp red.], a na północy Burus [Prusacy]. Siedziby Burus [leżą] nad Oceanem [Bałtykiem]. Oni mają odrębny język [i] nie znają języków swych sąsiadów. Są sławni ze swego męstwa. Gdy najdzie ich jakie wojsko, żaden z nich nie ociąga się, ażby się przyłączyć do niego jego towarzyszy, lecz występuje, nie oglądając się na nikogo i rąbie mieczem, aż zginie. Przeprawiają się [napadając] na nich Rusowie na okrętach z zachodu.

    Na zachód od Burus, leży Miasto Kobiet. Ma ono ziemie i niewolników, a one [tj. kobiety] zachodzą w ciążę za sprawą swych niewolników. Jeżeli [która] kobieta urodzi chłopca, zabija go. Jeżdżą konno i osobiście biorą udział w wojnie, a odznaczają się siłą i srogością. Powiedział Ibrahim syn Jakuba Izraelita: wieść o tym mieście [jest] prawdą: opowiedział mi o tym Hotto, król rzymski.

    Na zachód od tego miasta [mieszka] pewien szczep należący do Słowian, zwany ludem Welteba [Weleci]. [Mieszka] on w borach należących do krain Mesko [albo: w borach od krain Mesko] z tej strony], która jest bliska zachodu i części północy. Posiadają oni potężne miasto nad Oceanem [Bałtykiem], mające dwanaście bram. Ma ono przystań, do której używają przepołowionych pani. Wojują oni z Mesko, a ich siłą bojowa [jest] wielka. Nie mają króla i nie dają się prowadzić jednemu [władcy], a sprawującymi władzę wśród nich są ich starsi.

w przekazie Al-Bekriego

(Monumenta Poloniae Historica, Kraków 1946, seria II, t. I, s. 50; tłumaczenie T.Kowalskiego)

przytaczam za tym linkiem.

Pozostawiam bez komentarza.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @saturn-9 2 lutego 2019 18:15
2 lutego 2019 19:21

Pytaniem jest tylko ile z tego Ibrahim usłyszał na praskim targu i od kogo, a ile dołożył od siebie Al-Bekri.

Na pewno ani Otton ani Bolesław by nie próbowali przekonać posła Kalifatu do faktu, że przy ich granicach znajduje się jakieś duże i silne państwo, które w każdej chwili może zostać wykorzystane przeciw nim.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować