-

Pioter : Kiedy bogowie zorientowali się, że nie są w stanie zmienić tego co już się stało, stworzyli historyków.

Dušan Třeštik „Wielkie miasto Słowian, zwane Praga” - część II

Dušan Třeštik

 

„Wielkie miasto Słowian, zwane Praga”. Państwa i niewolnicy w Europie Środkowej w X wieku.

 

 

[ciąg dalszy]

 

 

Samo to w sobie nie musiało być czymś złym dla handlu. Owszem, drogi w czasie najazdów madziarskich stały się niebezpieczne, a odbiorcy na dworach władców zniknęli, ale towary przecież pozostały. Czym były te towary? Co mogła dać Europa środkowa dać arabskiemu światu? Przecież ten region w żadnym przypadku nie mógł być konkretnym partnerem handlowym dla arabskich odbiorców. Europa Środkowa nie miała żadnych cennych skór, w jakie obfitowały tajgi Europy północnej, nie było tu również bursztynu, nie produkowano tu tak wartościowych mieczy jak w krajach Franków, a szczególnie w Poryn i Eifel. Europa Środkowa i jej lasy mieszane była doskonałym miejscem dla pszczelarstwa, więc mogła dostarczać cenny wosk. Czechy słynęły ze swoich koni, pochodzących z dobrze zorganizowanych przez Przemyślidów hodowli. To wszystko mogło, ale nie musiało przyciągać kupców obsługujących corocznie arabskie targi. Tym, co przyciągało tu kupców żydowskich był pewien rodzaj specjalnego towaru – zniewoleni ludzie, dlatego, że byli tu „wytwarzani” w wielkich ilościach.

Było przy tym trzeba spełnić kilka warunków: po pierwsze trzeba było doprowadzić do tego, aby w regionie stale trwały walki, które gromadziły ludzki urobek, a do tego trzeba było ich utrzymać w miarę jednym miejscu, żeby kupcom opłacało się przyjeżdżać. Po drugie – musieli to być, przynajmniej formalnie, poganie. Oba warunki musiały być spełnione łącznie, dlatego też mogło je spełnić tylko państwo, w miarę prowadzonej ekspansji i podbijania całych rozległych terenów w czasie toczonych walk, a nie plemię, które ze swoją demokratyczną strukturą było nastawione wyłącznie na obronę. Do tego ten kraj musiał być, przynajmniej w okresie, który nas tu interesuje, „z definicji” chrześcijański.

To też oznaczało, że zgodnie z istniejącymi i przestrzeganymi przepisami kościelnymi, nie można było sprzedawać chrześcijańskich niewolników poganom, Żydom ani Arabom. Podaż niewolników występowała wyłącznie w krajach Słowian, gdzie znowu nie występował na nich wielki popyt. Wyłącznie wielka arystokracja mogła sobie pozwolić na utrzymywanie większej ilości służby domowej. Wewnętrzny rynek był w takim przypadku mocno ograniczony. Szczególnie, że już od IX wieku nie istniał masowy popyt na niewolników w krajach Franków. Ich potrzeby pokrywał już przyrost naturalny. Wobec tego trzeba było sprzedawać towar Żydom, a to oznaczało, że towar ten musi być pogański. Trzeba było więc walczyć z poganami i ich niewolić. Ale poganie, w czasie postępującej chrystianizacji Europy, również stawali się towarem rzadkim.

Nie jest jasnym, co stało się z wielką ilością jeńców Karola Wielkiego z czasów walk z Awarami, wydaje się jednak, że nie zwiększyła ona jakoś szczególnie handlu niewolnikami. Inaczej jednak było z Wielką Morawą. Targ Morawski stał się naprawdę największym targiem niewolników. Koniunktura, która zaczęła się w początkach X wieku wraz z walkami Ottonów ze Słowianami, a poprzez ekspansję państwa Przemyślidów, dotarła również do ekspansji państwa Piastów. Praski targ miał więc pełny zasób najlepszych pogańskich niewolników.

Powstał więc wtedy targ i czekał na handlarzy. Ci przyszli szybko, byli przecież o tym poinformowani – w pierwszych latach X wieku doszło do poważnego przesunięcia się szlaków handlowych, szczególnie obsługiwanych przez radanickich Żydów. Na przełomie IX i X wieku handel na zachodzie Morza Śródziemnego powoli zanikał. Saraceni zdobyli Sycylię (876-902) i wybudowali swoje składy na wybrzeżu Prowansji (Fraxinetu-Freinet se Saint Tropez na przykład). To wiodło do upadku południowo frankijskich portów, które nie mogły już obsługiwać morskich dróg kupców żydowskich. Jeszcze większe szkody przyniosły prześladowania żydów w Bizancjum. Cesarz Roman I Lakapenos w roku 932 nakazał ochrzczenie wszystkich Żydów, co spowodowało masową emigrację, szczególnie do żydowskiej Chazarii, a także do upadku żydowskich gmin w Italii. To wykorzystali Wenecjanie do tego, żeby pozbyć się swoich żydowskich konkurentów. Zakazali im używania swoich okrętów w ich porcie, a wenecki doża Piotr II nakłonił Henryka I, aby w swoim kraju zarządził podobne prześladowania Żydów jak cesarz bizantyjski. Sprawą zajął się w końcu synod w Erfurcie, ale prośbę wenecką odrzucono. Były to jeszcze czasy, gdy Henryk finansował swój pokojowy wzrost mocy głównie ze sprzedaży słowiańskich niewolników Żydom..

Otwarto więc nowy szlak handlowy na lądzie. Wpadnięcie Madziarów do Doliny Karpackiej uczyniło ten fragment szlaku niebezpiecznym, więc kupcy teraz z Moguncji i Regen szli do Pragi, a stąd przez północne Morawy, gdzie na centrum wyrósł Ołomuniec, na Kraków i Kijów i dalej do Chazarów – możliwe, że przez Bolgar, wielkie emporium Bułgarów na środkowej Wołdze. Bardzo szybko pojawiają się doniesienia o pierwszych żydowskich gminach w Magdeburgu, Moguncji, Regen i gdzie indziej. Kupcy szli więc coraz bliżej ze swymi targami. Gdzieś w 20tych latach X wieku szlaki kupieckie, kupcy i targi się zeszły w Pradze.

O praskim targu wiedzielibyśmy bardzo mało, gdyby tu w roku 966, lub – co mniej prawdopodobne w 961 – nie zawitał Ibrahim ibn Jakub i nie napisał sprawozdania do kalifa Kordoby. Mówi się o nim jako o zwykłym kupcu, jednym z tych wielu Żydów, którzy przychodzili tu w celu zakupu niewolników. Ale to nie był kupiec, choćby dlatego, że swoją drogę opisał w sprawozdaniu. O tym, że był członkiem karawany kupieckiej sam mówi w swoim sprawozdaniu wiele, ale trzeba zauważyć, że zwracał szczególną uwagę na opisywanie przebytej drogi, odwiedzonych targów oraz towarom na nich dostępnym, a dodając do tego fakt, że nie podróżował utartymi szlakami kupców ani pątników, a wybierał różne drogi upatrując jak największego zysku z kupiectwa. Nie był również zwykłym posłem. Warnke zwraca uwagę na fakt, że oficjalne poselstwa polityczne zawsze szły do swego celu jak najkrótszą drogą, a Ibrahim podróżował różnymi zakolami. Uważa się przez to Ibrahima za ważnego kupca, który przyjął jakieś zlecenia od swego władcy, lub od władców ziem, które go ugościły, i które starał się zrealizować.

To nie daje jednak odpowiedzi na pytanie dlaczego w ogóle spisał relację ze swojej podróży. Zwykłemu kupcowi było to przecież zbędne, ale nie był zwykłym kupcem, o czym świadczą jego rozmowy z Ottonem I, które dotyczyły cudownego drzewa w Lorce na ziemi Amazonek gdzieś w okolicy Bałtyku. To były rozmowy wysłannika kalifa, a nie kupca, który chce sprzedać swoje towary. Możliwe, że w ówczesnej Hiszpanii uchodził za zdolnego kupca, ale trzeba brać pod uwagę i jego inne powołanie. Na podstawie zapisów, że interesowały go choroby (szczególnie trapiące Słowian) udowadniano, że mógł być lekarzem. Ale jest to jedynie domysł. Uważa się również, że wykształcony Arab, bądź Żyd w arabskiej służbie, którym był Ibrahim, mógłby tworzyć literaturę. Opis Ibrahima jednak, mimo że znany nam wyłącznie we fragmentach pochodzących z arabskiej literatury, byłby zupełnym ewenementem, Dlatego, że opisy te mają charakter urzędowy bądź półurzędowy. Najprawdopodobniej trzeba uważać Ibrahima za nieoficjalnego wysłannika kalifa Kordoby do Ottona I. Nie było by w tym nic niezwykłego, ale oficjalne poselstwa kursowały pomiędzy Kordobą a Magdeburgiem każdego roku.

Dlaczego Ibrahim wybrał się do Pragi? Jego dzieło, tak jak je możemy dziś zrekonstruować, nie daje na to żadnej odpowiedzi. Dlatego, że jego celem był Magdeburg, siedziba Ottona I, a wracać miał przez Fuldę i Moguncję, więc szlak przez Pragę był zbytecznym nadkładaniem drogi. Możemy się tylko domyślać, że miał również podobne poselstwo jak w Magdeburgu, i nie szedł wcale do Pragi, a do jej władcy Bolesława I.

Żadne badania tego jednak nie potwierdzają, ale faktem jest, że Bolesław był znany w Kordobie, podobnie jak i Otton I i cesarz bizantyjski. Między nim a kalifem istaniały dyplomatyczne relacje podobne do tych jakie miał Otton z kalifem. Wypływa to głównie (choć w naszej literaturze jest ten fakt nieznany) z korespondencji Chazdaja ben Szapruta z chazarskim królem Józefem. Chazdaj, wysoko urodzony Żyd, dostąpił wysokich funkcji na dworze kalifów Kordoby, a jako Żyd, w w trakcie swoich urzędowych obowiązków starał się również dbać o swoich współwyznawców na całym świecie. Interweniował na przykład u cesarza bizantyjskiego w sprawie zniesienia prześladowania Żydów w latach 30tych. Niestety nie mógł w tej sprawie niczego uzyskać. Przy okazji dowiedział się o królestwie Żydów, kaganacie chazarskim, który przyjął judaizm już w wieku IX. Chciał więc się więc skontaktować z tym królestwem, a próbował tego najpierw za pośrednictwem Konstantynopola. Dwór bizantyjski jego posła przyjął, ale podjęcie dalszych działań uniemożliwił. Chazdaj wtedy próbował drogi przez Jerozolimę, gdzie miała istnieć jakaś droga do Chazarów, ale w tym czasie przyszło do Kordoby poselstwo króla Gebalimu a z nim dwaj Żydzi: Mar Saul i Mar Josef. Pochodzili oni z królestwa Gebalimu i służyli swemu władcy jako posłowie na drogach między zachodnią a środkowo wschodnią Europą. Obiecali oni Chazdajowi, że skontaktują go z Chazarami. Listy do króla Chazarów wzięli więc do swojego króla, który miał je przekazać Żydom mieszkającym na Węgrzech, stamtąd na Ruś i dalej za pośrednictwem Bułgarów (prawdopodobnie chodzi o tych na Wołdze, więc i o miasto Bolgar), a ci już dostarczą je Chazarom. Z listu odwrotnego chana Józefa wynika, że droga nadana przez króla Gebalimu listom była mniej skomplikowana, bowiem list Chazdaja do stolicy kaganatu, Itilu, przyniósł rabbi Jakob ben Elzer „z ziemi Niemców”. Król Gebalim zwrócił się więc do najbliższej gminy żydowskiej, która miała styczność z Itilem, najprawdopodobniej było to Regen. Sami Mar Saul i Mar Josef pamiętali bowiem tylko, że kiedyś do nich dotarł jakiś wielce uczony rabin z Chazarii, ale kontakty te nie były podtrzymywane.

Król Geblimu więc panował w pobliżu Węgier i Bawarii. Nie był jednak tożsamy z Ottonem I. Chazdaj bowiem opisując w swoim liście chwałę swego kalifa, chwali się tym, że poselstwa do niego wysyłają królowie świata, wśród których wymienia króla Aszkenazu (Niemiec), króla Gebalimu „którzy są al-Sekelab” (Słowianie), i króla Konstantynopola. A Kaplony jednak twierdzi, że nazwa al-Sakaliba po arabsku wcale nie musi wcale oznaczać w literaturze arabskiej Słowian, ale chyba myli się w tym przypadku. Kim bowiem mógłby być ten „król Gabalimu” (król ludów północy – zgodnie z przekładem Kaplona), skoro nie był tożsamy z Ottonem, nazwanym przecież królem Aszkenazu, a który także posyłał poselstwa do Kordoby?

Nazwę Gebalim najczęściej wypraowadzano z arabskiego dżebel – góra. Król Gebalimu byłby więc królem ludzi gór – królem górali, tzn najprawdopodobniej król największych gór Słowian Karpat. Ziemia Gebalim była by więc tożsama z Małopolską, gdzie tradycyjnie umiejscawia się Białych Chorwatów z opisu Konstantego Porfyrogeneta. Gebalim byłoby więc hebrajską nazwą tych Białych Chorwatów. Jednak etymologię słowa Chorwaci wywodzi się od „ludzi mieszkających w górach”. Jest to jednak wyłącznie gromada niepotwierdzonych domysłów. Podstawowy gens północnych Chorwatów, który ukazuje się w końcu IX wieku, a znika w połowie X wieku, nie może być ani lokowany w Czechach ani w Małopolsce. Chodzi najprawdopodobniej o Śląsk bądź tereny na północ od Śląska. Etymologia tej nazwy nie ma więc nic wspólnego z górami. Więc dziś przyjmuje się, że jest to nazwa pochodzenia irańskiego. A przede wszystkim Gebal nie ma nic wspólnego nie tylko z Chorwatami ani nawet z górami.

Wychodzić musimy z faktu, że Żydzi używali wobec obcych narodów albo ich własnych nazw, albo nadawali im nazwy biblijne, ale nigdy nie tworzyli nazw w inny sposób. Dlatego też fakt, że Gebalim nie może być w żadnym przypadku własnym słowiańskim mianem, należy je znaleźć w Biblii. Pokusił się o to T Lewicki, który wskazał ,że chodzi o fenickie emporium Biblos, które w Biblii jest wymieniane jako Gebal (Ezechiel 27,9). Gebalim by wobec tego znaczyło ludzie z Byblosu – nazwę utworzoną od nazwy miasta. (W Biblii są to Giblim – 1 królewska 5,32). Największym targowym emporium Słowian była w X wieku Praga, więc Praga była by wobec tego dla Żydów owym Biblos-Gebal. Według Koplonego nie jest to jednak przekonujące wyjaśnienie i pokusił się on o przyrównanie Gebal do biblijnego Tubal (GBL:TBL), wobec czego Gebalim znaczyło by „narody północy”. Królem tych narodów północy miał być Otton I, ale to znowu nie współgra z faktem, że Chazdaj dokonuje jasnego rozdziału pomiędzy królem Aszkenazu a Słowian.

 

[ciąg dalszy nastąpi]

 

 



tagi: czechy  niewolnicy  wielka morawa  kalifat 

Pioter
31 stycznia 2019 11:48
8     1639    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

rac @Pioter
31 stycznia 2019 12:50

Jeśli Gebalim/Geblim to nie nazwa biblijna, brzmi podobnie do Hobolina, głównego grodu Hobolan/Hewelan/Hawelan wymienianych m.in. przez Alfreda Wielkiego, Geografa Bawarskiego czy Thietmara. Może zatem chodzić o chrześcijańskiego księcia Tęgomira domniemanego ojca chrzestnego Mieszka I i dziadka trzeciej żony Chrobrego (Tęgomir).

zaloguj się by móc komentować

Pioter @rac 31 stycznia 2019 12:50
31 stycznia 2019 12:53

Ja tylko tłumaczę ;). Ale dyskutoiwać nad tezami, do których doszli Czesi jak najbradziej możemy

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @Pioter
31 stycznia 2019 13:11

Ja mam tylko pytania nie tyle do tłumacza, ale może on coś wie, ile do nieżyjącego już autora tego skądinąd bardzo ciekawego tekstu.

Na jakiej podstawie ów autor twierdzi, że kraj handlujący niewolnikami ... musiał być, przynajmniej w okresie, który nas tu interesuje, „z definicji” chrześcijański. ... ??!!?? Co to za definicja i przez kogo ustalona, która pozwalała tylko państwu chrześcijańskiemu sprzedawać niewolników lub tylko od niego kupować? A wikingowie albo inaczej normanowie, przecież u szczytu swej potęgi byli poganami i śmiało handlowali niewolnikami. Zresztą wraz chrystianizacją tej części Europy rósł opór wobec tego handlu (św. Wojciech). Ustalenia historyczne mówią co innego.

Drugie jest podobne. Zdanie ... Wobec tego trzeba było sprzedawać towar Żydom, a to oznaczało, że towar ten musi być pogański. ... sugeruje, że skoro kupcem był Żyd, to siła niewolnicza mogła być tylko pogańska, bo innej taki kupiec by nie nabył. Skąd on ma takie przekonanie? Ja rozumiem, że chrześcijanin nie mógł sprzedać chrześcijanina, albo sprzedać Żyda Żydowi, ale na jakiej podstawie autor twierdzi, że żydowskość kupca wykluczała handel chrześcijanami. Dane historyczne na przestrzeni wieków znowu mówią co innego.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @mniszysko 31 stycznia 2019 13:11
31 stycznia 2019 13:17

Być może chodziło mu o fakt, że chrzecijański kraj nie mógł sprzedawać chrzecijańskich niewolników niechrześcijanom.

Ale bardziej wydaje mi się, że to ukłon w stronę sponsora. To w końcu Czechy, kraj w którym chrześcijaństwo przyjęło się wyłącznie "z definicji"

zaloguj się by móc komentować


Pioter @mniszysko 31 stycznia 2019 13:25
31 stycznia 2019 13:27

Tak lepiej widać.

Rzeczywiście. Mało prawdopodobna trasa kupiecka

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @Pioter
31 stycznia 2019 14:56

Ja się nie mogę opędzić od jednej hipotezy, zresztą zainspirowanej przez przypuszczenia Coryllusa. Napisał on wczoraj, że państwo wielkomorawskie przestało spełniać swoje funkcje (handlowe) do których zostało powołane i dlatego zostało unieważnione przez najazd węgierski.

Nie znam stosunku zwłaszcza pod koniec iX wieku Rzeszy Wielkomorawskiej do handlu niewolnikami. Wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie jest kluczowa. Wiemy natomiast, że pojawiła się wraz ze stabilizacją zdobyczy islamskich potrzeba niewolników oraz stworzenia rynku, który bo go dostarczał.

Chronologicznie ta potrzeba zbiega się plus minus w czasie z najazdem Węgrów którzy zamykają porządek karoliński w państwie wschodniofrankijskim i rozwalają Morawy. Są wojny więc jest podaż niewolników. Nie wiem, co pagańscy Węgrzy robili z jeńcami. Może nadmiar sprzedawali. Przecież ciągle dokonywali w swych początkach łupieżcze wyprawy. Wcześniej na północy aktywują się wikingowie ze swoimi rabunkami. W przeciwieństwie do Anglów i Sasów nie są od razu zainteresowani kolonizacją. W każdym bądź razie nie ograniczają się do niej. Kolonizacja jest tylko jednym z wektorów ich najazdów i wypraw.

Równocześnie w Europie Środkowej powstają emporia do handlu niewolnikami. Uczestniczą w nim również Piastowie (do czasu przyjęcia chrztu), którzy w ten sposób oprócz zysków usuwają przeciwników swojej ekspansji. Wiślanie (albo według niektórych [niewszystkich] Królestwo Gebalim) myślę, też chcą uczestniczyć. Na terytorium Wiślan jest wiele grodów, które nie były centrami administracyjnymi czy wojskowymi. Archeolodzy zgadują ich przeznaczenie. Może służyły do skupiania niewolników przed dostarczeniem ich na targ.

Tak naokoło i rozwlekle zmierzam do postawienia pytania, czy wprowadzenie Węgrów nie miało na celu stworzenia lub ożywienia oraz rozwinięcia rynku niewolników dla państw islamskich?

zaloguj się by móc komentować

Pioter @mniszysko 31 stycznia 2019 14:56
31 stycznia 2019 15:02

Mi wydaje się, że raczej z chwilą początków chrystianizacji Moraw tamtejsza dynastia zaczęła się raczej wycofywać z interesu. Dlatego postawiono na Czechów, którzy takich skrupułów nie mieli, a chrzest spłynął po nich jak woda po kaczce. Zbyt wiele sił było zainteresowanych pozyskiwaniem słowiańskich niewolników aby mogło dojść do nagłego załamania się rynku, a tym groziła brana na serio misja Cyryla i Metodego.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować