-

Pioter : Kiedy bogowie zorientowali się, że nie są w stanie zmienić tego co już się stało, stworzyli historyków.

Cocacola Claus

Ten wizerunek znamy wszyscy. Wiemy również kim ta postać jest. Rozponają ją ludzie na całym świecie, nie tylko wywodzący się z chrześcijańskiego kręgu kulturowego. A wszystko to dzięki odpowiedniemu marketingowi.

Większość zapytanych opowie, że jest to Święty Mikołaj. A my spróbujemy podrążyć temat - za inspirację dziękuję Ainolatak pytającą się, czy wkładanie prezentów do butów i skarpet ma coś wspólnego ze Związkiem Szewskim i jego działalnością. Niestety ma.

Jak doszło do powstania tego wizerunku i wykorzystania w propagandzie komsumpcjonizmu ludzi kościoła? To wszystko spróbuję przedstawić poniżej.

Zacznijmy od wieku II naszej ery. W mieście Myra biskupem zostaje Mikołaj, który w cudowny sposób ratuje skazanych na śmierć żołnierzy i oficerów, interwenując we śnie u samego cesarza Konstantyna.

Ale tego biskupa Mikołaja większość ludzi zna z innych wydarzeń - z legendy spisanej w IX wieku, o tym gdy zbankrutowany kupiec oddaje swe córki do domu publicznego, a aby oszczędzić im tego losu biskup Mikołaj podrzuca rodzinie pieniądze wystarczające na ich zamążpójście.

Wtajemniczeni znają również inne spisane w tym czasie legendy, o tym, gdy biskup Mikołaj pojawił się na statku wiązącym zboże do Konsnatynopola i nakazał skierowanie go do innego portu, w którym panował akurat głód. Gdy rozdano zboże potrzebującym okazało się, że ładownia jest nadal pełna i można kontynuować pierwotny kurs.

Nic więc dziwnego, że takiego świętego za swego patrona obrali kupcy. Tak skuteczny był to patron, że jego ciało chcieli mieć zarówno Normanowie w Bari jak i Wenecjanie. Obie wyprawy wróciły więc z Myry z ciałem świętego (w XI/XII w). I obie potwierdzały prawdziwość i kompletność znajdujących się w ich katedrach relikwii. Kult Mikołaja promieniował tak bardzo, że w wielu miejscach powstawały katedry, kościoły czy kaplice mu poświęcone. Ale to nie ma za bardzo związku z naszą opowieścią - a przynajmniej tak się może wydawać.

Przenieśmy się w czasy późniejsze o około sto lat  i w inny rejon Europy. Na uniwersytecie w Liege we Flandrii opisano zwyczaj coroczej zabawy żaków zwanej "Bischoffest". Polegała ona na tym, że 28 grudnia jeden z żaków przebierał się za biskupa Liege i słodyczami nagradzał pilnych i zdolnych studentów, a rózgą karał opornych w nauce. Znajomo brzmi?

To popatrzmy co działo się w tym czasie kilka mil na wschód od Liege w porcie Amsterdam. Otóż około 15 grudnia do portu przypływały okręty z towarami, które w uroczystej procesji, którą otwierał ktoś przebrany za patrona kupców, przenoszono przez całe miasto. Ten zwyczaj utrzymał się aż do XX wieku.

W obu przypadkach jednak mamy przebieranie się w szaty biskupie. Jak to się więc stało, że zamiast biskupa mamy kramarza w czerwonej opończy?

Czas znowu szybko leci, bo teraz mamy już wiek XIX. Tym razem przedstawienie św Mikołaja już bardziej podobne do tego, co znamy z popkultury. Miasteczko Neustadt jednak chyba inaczej nie mogło przedstawiać tej postaci, bo w tym właśnie mieście znajdowała się jedna z większych fabryk zabawek. Kramarz roznoszący towar w koszu do kontrachentów i na jarmarki to zresztą motyw w Rzeszy powszechny. Jedną taką ilustrację wrucał kiedyś Umami.

Mamy więc kramarza z zabawkami (co najmniej od XV wieku), uroczyste procesje z towarami, słodycze dla grzecznych i rózgi dla niegrzecznych dzieci.

Ale to jeszcze nie wszystko.

Do pełnego obrazu musimy się wybrać do USA.

W 1863 roku podczas spotkania gwiazdkowego dla żonierzy Unii doszły nowe elementy.

Wzorując sie na zebranych legendach Nowego Amsterdamu Thomas Nast stworzył postać Santa Clausa - łącząc holenderskiego Sinter Klaasa z Wujkiem Samem i tym co było pod ręką - czyli workami pocztowymi, które zastąpiły koszyki.

Zresztą - opłaconych towarów, które Sinter Klaas miał dostarczyć grzecznym dzieciom z roku na rok przybywało. Doszło do tego, że jak każdy dobry handlowiec Sinter Klaas zaczął inwestować - najpierw kupił sanie (później dodał do nich napęd gwiezdny), zatrudnił pomocników (których zaczęto tytułować Elf - być może początkowo było ich tylko 11), założył własną hodowlę reniferów, z czasem nawet zaczął myśleć o własnej fabryce zabawek.

Ale niestety jak to bywa w biznesie, pojawili się więksi gracze. W 1931 roku doszło do przejęcia firmy transportowej Sinter Klassa przez koncern Coca Coli. Zresztą wcześniej potomek holedrów z Nowego Amsterdamu zmuszony został do zmiany nazwiska na Santa Claus - jak zresztą wielu w Ameryce.

Z patrona kupców Santa Claus spadł do pozycji kierowcy ciężarówki z coca-colą. Jeszcze otrzymuje jakieś tantiemy z praw do wykorzystania wizerunku, ale.... pracując jako kierowca zawsze może zostać zastąpiony kimś innym.

Choć z drugiej strony zanim młodzież przyuczy się do zawodu to trochę czasu minie.



tagi: błazen  notgeld  mikołaj 

Pioter
26 grudnia 2019 14:24
15     2217    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

toscano7 @Pioter
26 grudnia 2019 14:34

Najciekawsi ci Normannowie w Bari. Czyżby szachowali płowowłosych Wenecjan w dole Adriatyku? Świetny artykuł. Plus. Wesołych Świąt...

zaloguj się by móc komentować

atelin @Pioter
26 grudnia 2019 16:06

Oczywisty plus, ale z tymi skarpetami i to chyba nadinerpretacja. Równie dobrze producenci poszewek na poduszki mogli wpaść na ten pomysł. Ale nie wpadli. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Pioter
26 grudnia 2019 17:18

św. Mikołaj

Ostatnio nieco spadła mi aktywność. Raz, że Święta, dwa że przygotowuję wykład do Akademii Radia Wnet (11 stycznia 2020) o błaznach. Jak już wspomniałeś o różnych Mikołajach, to nie mogę nie skorzystać z wrzucenia materiałów, z których z racji obfitości materiału, trudno będzie skorzystać podczas wykładu.

Mikołaj z pewnego kościoła.

http://lubinus.pl/?szlaki=700&a=t

W Podlesiu, tuż obok Sowna, mieścił się dworek myśliwski księcia Jana Fryderyka i dlatego zostało ono uwiecznione na mapie Lubinusa. Ówczesna nazwa posiadłości, Friderichswalde, wzięła się właśnie od imienia księcia. Stąd władca wyruszał na polowania po Puszczy Goleniowskiej. Po dworku nie ma już śladu, ale wiadomo, że była to posiadłość z apartamentami księcia, kaplicą, zbrojownią, dworkiem dla szlachty oraz kuźnią i piekarnią. Przygotowano nawet pomieszczenie dla fryzjera i karczmę. Wiadomo też, że na pierwsze piętro domu gościnnego wiodła drewniana rampa, by można było wygodnie dojechać bez zsiadania z konia.
Wieś może się poszczycić wyjątkowym rarytasem – w kruchcie kościoła św. Marii Magdaleny mieści się płyta nagrobna zmarłego w 1599 roku Mikołaja Hinzego, który był nadwornym błaznem księcia Jana Fryderyka. W całej Europie zachowało się tylko kilka podobnych zabytków. Mikołaj był wiejskim dzieckiem z Sowna. Pewnego razu, pasąc gęsi, bardzo chciał zobaczyć przejeżdżającego właśnie księcia. Ponieważ matka zabroniła mu zostawić stadko gęsi bez opieki, rezolutny chłopak przytroczył je sobie za szyje do pasa.

Księcia bardzo rozbawił ten widok, więc zabrał Mikołaja na dwór i uczynił trefnisiem. Hinze był tak ceniony przez księcia, że ten około 1579 roku dał mu w dożywocie rodzinną wieś, którą od tej pory nazwano imieniem właściciela: Hinzendorf (czyli wieś Hinzego). Mieszkańcy wsi zostali nawet zwolnieni z uciążliwego obowiązku pomocy w łowach na wilki.

Po śmierci Hinzego książę ufundował mu nagrobek w kościele w Sownie. Podczas wojny trzydziestoletniej kościół został zniszczony, ale płyta nagrobna przetrwała i od tej pory stała na wiejskim cmentarzu. W 1889 roku przeniesiono ją do zbudowanego wówczas nowego kościoła. Płaskorzeźba w piaskowcu ukazuje postać błazna w naturalnej wielkości. Odziany jest w długi do kolan ka an z błazeńskimi frędzlami na łokciach i pończochy. U pasa zwisa mu sztylet i sakiewka, na piersi zaś łańcuch z medalionem. Na szyi ma piękną krezę, a na głowie kołpak. Błazen spogląda na nas bardzo smutno, a lewą rękę kieruje w jakby moralizatorskim geście. W ręku trzyma jakiś podłużny przedmiot. Legenda objaśnia, co to jest…

Legenda o błaźnie Mikołaju

Pewnego dnia 1599 roku będący u szczytu powodzenia Mikołaj przesadził z żartami. Gdy książę narzekał na dręczącą go febrę, błazen, wiedząc, że przestrach jest dobrym sposobem na tę chorobę, z nagła wepchnął swego pana do stawu.
Choroba przeszła, ale rozgniewany władca Pomorza uznał, że to za wiele. Błazna oskarżono o obrazę majestatu, a wyrok był niezwykle surowy: ścięcie głowy. Biedny Mikołaj jednak nie wiedział, że tym razem to książę chciał sobie zażartować. Dworzanie z całą powagą odegrali komedię egzekucji. Lecz gdy błazen złożył głowę na pieńku, kat niepostrzeżenie zamienił miecz na wielką kiełbasą i zdzielił nią Mikołaja po szyi. W tej samej chwili błazen umarł ze strachu. Wstrząśnięty i targany wyrzutami sumienia książę wyprawił Mikołajowi uroczysty pogrzeb i ufundował płytę z uwiecznionym narzędziem zbrodni: kiełbasą. Ale czy na pewno na płycie widać kiełbasę? Można mieć pewne wątpliwości, bo z przedmiotu wyglądającego na kiełbasę wychodzi rzemienna pętla. Zatem równie dobrze może to być drewniana pałka lub błazeńskie berło.

 

Ciekawe, że neogotycki kościół w Sownie jest raczej nowy, ale ma o kilka wieków starsze wyposażenie. Wspaniały, pokryty jaskrawą polichromią renesansowy ołtarz z mnóstwem rzeźb postaci ludzkich i ambona to dzieła znakomitych snycerzy norymberskich, Petera Schulza i Hansa Peissera, którzy w latach 1554–1561 realizowali zlecenie pomorskiego księcia Barnima XI. Podobno niemieckim rzemieślnikom przy pracy pomagał sam książę Barnim. Być może w tej legendzie jest ziarno prawdy – wiadomo, że uzdolniony manualnie władca w wolnych chwilach zajmował się snycerstwem i mechaniką. W środkowej części ołtarza widnieje scena Ostatniej Wieczerzy.

Rzeźbiarz realistycznie ukazał pieczone jagnię na półmisku i pokrojony na pajdy chleb. Po prawej przedstawiona scena Zmartwychwstania Jezusa, po lewej Ukrzyżowanie. Warto zwrócić uwagę na leżącą pod krzyżem nieproporcjonalnie dużą czaszkę Adama. Oba dzieła sztuki, ołtarz i ambona, często przenoszono w różne miejsca. Wpierw znajdowały się w kaplicy nieistniejącego już zamku książąt szczecińskich w Grabowie (obecnie dzielnica Szczecina). W 1583 roku książę Jan Fryderyk zabrał je do kaplicy koło Sowna. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool 26 grudnia 2019 17:18
26 grudnia 2019 17:22

Sowy....  gęsi (błaznów zwano gąską)... zamach na księcia i egzekucja, której podobno nie było.

I stara płyta nagrobna w nowym kościele. To ci dopiero pielęgnowanie tradycji.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Pioter
26 grudnia 2019 17:28

Co prawda...

... o "pieniazkach" nieco inaczej, ale rowniez bardzo udany wpis  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 26 grudnia 2019 17:18
26 grudnia 2019 17:34

I sw. Mikolaj...

... i blazen Mikolaj... swietne  !!!

 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Pioter
26 grudnia 2019 20:51

Ten grubas z brzuchem opiętym czerwonym kubrakiem, w szlafmycy tego samego koloru, z nosem i wypiekami na twarzy jak u alkoholika, tyle że z kokąkoli w łapie, powtarzający jak mantrę "hołhołhoł", to starannie spreparowany pajac a nie żaden święty. To parodia spod znaku konsumpcjonizmu... Handlu wymiennego, w jaki próbuje się zamienić łaskę zbawienia i przywilej bycia dzieckiem Boga, o których przypominają narodziny, czyli wcielenie zbawiciela, którego przyjście w nadziei na zbawienie właśnie, świętujemy w te dni... Bądź grzeczny to dostaniesz prezent... I w ten sposób nawet dorośli kojarzą Boże Narodzenie... Boże Narodzenie jako okazja do kupienia sobie chwili uznania/spokoju, plus wprawienia się w haj tze. "magicznej atmosfery", którą mają robić światełka... Dużo światełek... Bicie rekordów w ich ilości wskazane... Każdy produkt jaki się w te dni reklamowało w telewizorni, każdy bubel i chłam, zyskał przez ten wizerunek "świąteczną oprawę"... Można się było "świątecznie"/pod choinkę zadłużyć, nakupić śmieci i żarcia, a potem leczyć (też świątecznie) świąteczne migreny, kace i zaparcia... Kolejny symbol to przepełnione tą samą magią śmietniki... Wychodzi na to że mamy do czynienia z pszaśnym wstępem do prawdziwej zabawy - "sylwestra". Kolejnego świętego, który nie musi już niczego udawać. Na pewno nikt nie będzie wspominał tego dnia papieża Sylwestra I.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Pioter
26 grudnia 2019 20:52

Wiesz co, ta historia o tym, że Normanowie i Wenecjanie wybrali się po ciało świętego, to jest matriał na powieść. Lepszą niż "Opowieść wigilijna" Dickensa

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @OdysSynLaertesa 26 grudnia 2019 20:51
26 grudnia 2019 20:58

Puenta... Wiemy na pewno kim ten ktoś nie jest. Jego widok powinien wywoływać niestrawność... Bo taki jest w sumie efekt świętowania pod jego egidą

zaloguj się by móc komentować

Pioter @gabriel-maciejewski 26 grudnia 2019 20:52
27 grudnia 2019 05:32

Właśnie mnie to zastanowiło, ale taka powieść już powstała, ale to było dawno temu.

Kupcy normańscy z Bari dowiedzieli się, że Wenecjanie poszukują relikwi św Mikołaja, więc wysłali własną ekspedycję, która wykupiła w 1087 roku ciało św Mikołaja z katedry w Myrze. Zaledwie 10 lat wcześniej Bari opuściły wojska bizantyjskie, więc może jakieś kontakty jeszcze istiały, a władzę od 1085 sprawował syn Roberta Guiscarda - Roger Borsa, więc może w tym przypadku kontaky polityczne odgrywały dużą rolę. Ciało świętego zabrano do Bari i umieszczono w tamtejszej katedrze.

Wenecjanie więc oświadczyli, że to fałszywe relikwie i wybrali się zbrojnie do Myry, aby po złupieniu miasta w ramach krucjaty w 1100 roku zabrali do Wenecji prawdziwe relikwie św Mikołaja. Ale to tylko słowo przeciw słowu. Więc doża kazał zatrudnić fachowca - nieznanego dziś z imienia mnicha z Lido - którego zadaniem było napisanie odpowiedniego uzasadnienia i potwierdzenie prawdziwości relikwi spoczywających w Wenecji. Ceną za napisanie tego dzieła było pozostawienie relikwi św Mikołaja pod opieką klasztoru na wyspie Lido.

Oczywiście to tylko opis pełnej przygód wyprawy Wenecjan - od wypłynięcia z portu, poprzez zdobycie Myry, poszukiwania (burzenie murów, przekopywanie terenu, torturowanie strażnika), zabranie prawdziwego ciała świętego aż do drogi powrotnej przez Cypr, Jafę, Jerozolimę i Hajfę. W końcu dokładnie 6 grudnia okręt z prawdziwymi relikwiami świętego Mikołaja dotarł do Wenecji.

Nie wiem czy wersja Normanów też została opisana, ale nic na ten temat nie znalazłem.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @atelin 26 grudnia 2019 16:06
27 grudnia 2019 05:43

Nie ma przypadków, są tylko znaki

zaloguj się by móc komentować

Pioter @betacool 26 grudnia 2019 17:18
27 grudnia 2019 05:45

Tak. Masz rację. Obecny Santa Claus to błazen, ale raczej bardzo niskiej pozycji w błazeńskiej herarchii.

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @Pioter 27 grudnia 2019 05:32
27 grudnia 2019 08:55

Normanom, Polakom, Kaszubom wydawało się, że wystarczy im przewaga wojskowa i nie potrzebują siły propagandy. Wenecjanie, City z swoimi Krzyżakami, Amerykańce nie zrobili tego błędu.

zaloguj się by móc komentować

Michal-z-Goleniowa @betacool 26 grudnia 2019 17:18
27 grudnia 2019 11:21

Hmm, coś z moich okolic :-)
 
Parę razy w roku odwiedzam kościół w Sowno w czasie wycieczek rowerowych. Właściwie to tam parkuję i jadę gdzieś w stronę Stargardu. Bardzo miło jeździ sie po lasach Puszczy Goleniowskiej, a we wzmiankowanym Sownie można też rozpocząć spływ kajakowy Iną do Goleniowa trasą ok 20 km, lub dalej do Lubczyny nad Jeziorem Dąbie, przepływając obok wraku "betonowca". To nowsza, ale też ciekawa historia.
 
Dla turystów-szperaczy są nawet odpowiednie skrytki geokeszowe:
https://www.geocaching.com/geocache/GC6JFDB_legenda-o-michale-hinzu
https://www.geocaching.com/geocache/GC615N1_urlich-finsterwalder-stary-betonowiec

zaloguj się by móc komentować

betacool @Pioter
27 grudnia 2019 12:46

To są jak się okazuje, bardzo ciekawe okolice. Ciekawe historycznie.

Do księcia Jana Fryderyka pisała listy sama królowa Elżbieta, a on sam był w swoim czasie częścią dość ambitnych planów matrymonialnych:

Początkowo (około 1560/1561) zamierzano na dworze polskim wydać za ówczesnego księcia wołogoskiego najmłodszą z sióstr Zygmunta II AugustaKatarzynę, co mogłoby ułatwić objęcie przez Gryfitę tronu polskiego po śmierci ostatniego jagiellona.

Tak na marginesie książę przeżył swojego błazna ledwie o parę miesięcy, a książęca płyta nagrobna do naszych czasów się nie dochowała.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować